Ministerstwo Zdrowia kierowane przez minister Izabelę Leszczynę chce ograniczyć spożycie alkoholu wśród polskiego społeczeństwa. Na antenie Radia Zet poinformowała, że resor prowadzi już prace nad wprowadzeniem zakazu sprzedaży procentowych trunków na stacjach paliw. Wszystko dla dobra obywateli, którzy niejednokrotnie muszą mierzyć się w swoich rodzinach z problemem alkoholizmu. Jak stwierdziła, skutki leczenia uzależnień odciążają wszystkich.
Propozycja wzbudziła liczne kontrowersje i uwidoczniła pewien podział w społeczeństwie. Podzieleni są również politycy. Za przyjęciem opowiedział się m.in. Mateusz Morawiecki. "Alkoholizm jest złem i wszystko, co prowadzi do zwiększenia możliwości kupowania alkoholu, zwłaszcza w okolicznościach takich, gdzie może to służyć bardzo złym zachowaniom. W tym przypadku mam na myśli kierowców, którzy niestety czasami jeżdżą po alkoholu, dopuszczając się zbrodni, tak trzeba powiedzieć" - stwierdził były premier podczas piątkowej konferencji prasowej w Gliwicach.
Podobną hipotezę wysnuł były dyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych Krzysztof Brzózka. W wypowiedzi udzielonej TVN24 stwierdził, że "stacje paliw, których w Polsce jest około 8,5 tys., są najlepiej skomunikowanymi melinami w Polsce", co widać szczególnie w godzinach wieczornych i nocnych, kiedy to znacząca część klientów przyjeżdża kupić wyłącznie alkohol. Zauważa również, że oferowanie napojów procentowych w takich miejscach skutkuje wyższym odsetkiem pijanych kierowców.
W nieco innym tonie wypowiedział się Ryszard Petru z Polski 2050. W trakcie wywiadu na antenie Radia Zet przyznał, że mimo iż sam nie kupuje alkoholu na stacjach, to "za dużo ograniczeń też nie jest właściwe". Podkreślił, że stacje nie zarabiają szczególnie na sprzedaży paliw, a właśnie na oferowaniu innych artykułów, w tym również alkoholu. "Na alkoholu są wysokie marże, które w znacznym stopniu utrzymują część handlu i taka jest rzeczywistość" - stwierdził polityk.
Tego samego zdania jest ekonomista Marek Zuber. W wypowiedzi udzielonej TVN24 wskazał, że zakaz to ingerencja w wolny rynek i działanie na szkodę stacji. Sprzedaż alkoholu, jak również innych produktów, jest niezwykle istotną częścią ich dochodu. "Od wielu lat 70 proc. dochodu stacji paliw pochodzi z produktów niezwiązanych z paliwami. Prym wiodą batoniki, kawa, herbata, kanapki i właśnie alkohol" – podkreślił Zuber. Dodał również, że zakaz nieszczególnie przełoży się na zmniejszenie ilości alkoholu spożywanego przez Polaków. Miejsc oferujących procentowe trunki jest tak wiele, że kto będzie chciał się w nie zaopatrzyć, z łatwością to zrobi. "Jeżeli chcemy wprowadzać zakaz, to całkowity. Dlaczego ma objąć tylko stacje benzynowe?" – pyta ekspert, podkreślając przy okazji, że prohibicja przełożyłaby się na rozkwit nielegalnej produkcji alkoholu.
Radio Zet zleciło pracowni IBRiS przeprowadzenie sondażu w celu zbadania nastrojów polskiego społeczeństwa co do kwestii wprowadzenia omawianego zakazu. Na pytanie "Czy Pana/Pani zdaniem powinno się zakazać w Polsce sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych?" 41 proc. odpowiedziało się za propozycją Ministerstwa Zdrowia. Przeciwnym pomysłowi było 54 proc. ankietowanych. Jedynie 5 proc. respondentów nie miała w tej kwestii wyrobionego zdania.