Właściciele aut używanych - a więc tym samym większa część społeczeństwa - bardzo chłodno przyjęli pomysł rządu dotyczący wprowadzenia nowego podatku od pojazdów z drugiej ręki. Głos w tej sprawie zabrał sam wiceminister klimatu i środowiska Krzysztof Bolesta. W krótkim nagarnianiu opublikowanym na platformie X wiceszef resortu doprecyzował, czego możemy spodziewać się po nadchodzących zmianach w przepisach.
Jak wyjaśnił Bolesta, rząd nie planuje wprowadzać jakiejkolwiek nowej opłaty. Zaznaczył, że podatkiem od pierwszej rejestracji pojazdu jest obecnie akcyza. "Pracujemy nad reformą opłat ponoszonych przy pierwszej rejestracji samochodów, którą uzgodnił z Komisją Europejską poprzedni rząd. Dzięki naszym wysiłkom ta reforma nie będzie się wiązała z wprowadzeniem nowych obciążeń dla właścicieli aut. Rozmawiamy już na ten temat z Komisją Europejską" - stwierdził polityk.
To, co jednak na pewno zostanie zmodyfikowane, to sposób naliczania zobowiązań. Wiceminister jasno dał do zrozumienia, że zmodyfikowana opłata będzie miała na celu ograniczenie napływu do Polski starszych, wysokolitrażowych aut, które emitują duże ilości zanieczyszczeń. Mowa więc o pojazdach starszych. Stwierdził, że w 2022 roku liczba nowych rejestracji aut spełniających normy emisji EURO od 1 do 3 stanowiła niecałe 9 proc. wszystkich zarejestrowanych samochodów w Polsce. Są to pojazdy często ponad dwudziestoletnie (norma EURO 1 zaczęła obowiązywać w 1993 roku, natomiast EURO 3 od 2001 roku. W 2006 roku wprowadzono normę EURO 4). Bolesta dodał, że po zakończeniu prac nad projektem, ministerstwo przedstawi już szczegóły i zasady nakładania opłaty, które jednak będą poddane konsultacjom społecznym.
Warto przypomnieć, że strona polska zobowiązała się do wprowadzenia dodatkowych podatków na samochody spalinowe w ramach kamieni milowych zapisanych w Krajowym Planie Odbudowy. W ich ramach były już rząd chciał wprowadzić mechanizmy, które pobudziłyby popyt na auta elektryczne - w tym m.in. wyższe opłaty rejestracyjne w przypadku samochodów spalinowych.
Co więcej, poprzednia władza zaplanowała również wprowadzenie podatku "od własności" aut spalinowych, który dotyczyłby już wszystkich posiadaczy tego typu pojazdów. Jego wprowadzenie wstępnie zaplanowano na drugi kwartał 2026 roku. Na szczęście aktualny rząd nie chce dopuścić, by podatek wszedł w życie. Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, minister funduszy i polityki regionalnej, zapowiedziała, że w ramach renegocjacji Krajowego Planu Odbudowy będzie chciała wykreślić z niego kamień milowy zakładający wprowadzenie powyższej opłaty.
"Chcemy usunąć z KPO podatek od samochodów spalinowych. W kwestii opłaty rejestracyjnej planujemy ją w taki sposób wyprofilować, żeby nie uderzyła po kieszeniach najmniej zamożnych. Bo nie może być tak, że im samochód jest starszy i więcej spala, tym więcej ktoś płaci" - stwierdziła polityk w wypowiedzi udzielonej redakcji portalu "Fakt". "Trzeba to odpowiednio zmodyfikować i nad tym będzie pracowało Ministerstwo Klimatu, żeby najmniej zamożni tej opłaty nie odczuli" - skwitowała minister.