Najwięcej kierowców wpada na odcinkowych pomiarach prędkości, gdzie obowiązuje inne ograniczenie prędkości niż można by się spodziewać. Tak jest właśnie na autostradzie A2 tuż Poznaniu, gdzie można jechać nie zwyczajowe 140 km/h, a 120 km/h. Limit jest niższy, ponieważ w tym miejscu jest bardzo duże natężenie ruchu i mogłoby dochodzić do groźnych sytuacji. Dlatego najpierw obniżono ograniczenie, a teraz postawiono OPP, żeby jeszcze bardziej zdyscyplinować kierowców. To wyjątkowo skuteczna broń.
Nowy odcinkowy pomiar prędkości na A2 został uruchomiony tuż przed weekendem, w piątek 2 lutego. Znajduje się dokładnie między węzłami Poznań Komorniki i Poznań Krzesiny. Przypominamy wszystkim, że na tym odcinku można jechać 120 km/h.
Skąd wiemy, że sypią się mandaty? To nasza drogowa klasyka. Każdy odcinkowy pomiar prędkości swoje najlepsze wyniki notuje na samym początku działalności. Kierowcy najpierw go ignorują i zapominają, a wielu z nich dostaje potem surowe mandaty. Z czasem jednak kierujący znacznie zwalniają, a urządzenia nie są tak zapracowane, co najlepiej pokazuje, że rzeczywiście działają. Kiedy kierujący oswoją się z nowym OPP, to najczęstszymi mandatami są te po 100 lub 200 złotych. Oczywiście zdarzają się "rekordziści", którzy i tak pędzą na złamanie karku, ale to wyjątki. Pokazują to statystyki z każdego OPP w kraju.
Nie zdziwi nas też, że za niedługo wielu poznaniaków (i nie tylko) czeka przykra niespodzianka, kiedy dostaną mandat za zbyt szybką jazdę. Z czasem będzie ich coraz mniej, a na odcinku Poznań Komorniki - Poznań Krzesiny samochody będą jeździć znacznie wolniej, co tylko poprawi bezpieczeństwo na newralgicznym odcinku autostrady A2.
Mandaty, które kierowcy dostają na odcinkowych pomiarach są dokładnie takie same jak w przypadku fotoradarów i policyjnej kontroli. Taryfikator mandatów za prędkość w 2024 r. przewiduje takie kary:
To jego najlepsza cecha. Żaden pirat drogowy nie ma problemu z oszukaniem fotoradaru, który jest znakomicie oznaczony i wystarczy tuż przed nim zwolnić, a potem dalej łamać przepisy. Z kolei policjanci, nieważne, czy w oznakowanych czy nie radiowozach, nie mogą być wszędzie i czuwać o każdej porze dnia. Odcinkowy pomiar prędkości może. I jest skuteczny.
Oczywiście da się go "oszukać". Kierowca może jechać za szybko, ale potem musi... na dłużej zwolnić, żeby zgadzała się średnia. Urządzenia OPP rejestrują dokładną godzinę wjazdu na monitorowany odcinek, a także, kiedy kierowca z niego wyjeżdża i na tej podstawie wylicza średnią prędkość i to ona jest podstawą do wystawienia mandatu. Matematyka i manewry ze zbyt szybkim jechaniem przez jakiś czas, a potem znacznym zwolnieniem poniżej ograniczenie prędkości nie mają sensu i nikomu się nie uśmiechają. I bardzo dobrze. Nadmierna prędkość to wciąż jedna z głównych przyczyn śmiertelnych wypadków w Polsce.