Zgodnie z decyzją ministra finansów i cen Vladimira Rogueiro, cena benzyny 94-oktanowej (sic!) wzrośnie w lutym z 30 do 156 peso za litr. W przeliczeniu na złotówki daje to podwyżkę z 4,5 zł do 23,4 zł za litr! Wszystko w związku pogłębiającym się kryzysem ekonomicznym. Bez odpowiedniej podwyżki cen, władze nie byłyby w stanie zapewnić stałych dostaw benzyny, która jest najpopularniejszym paliwem na wyspie.
Dlaczego rząd zdecydował się na tak radykalną podwyżkę? Od wielu lat Kuba uzależniona jest od importowania wielu produktów z zagranicy. Co więcej, w ciągu ostatnich czterech lat import dóbr znacząco wzrósł. Zdaniem socjalistycznych, autorytarnych władz wyspiarskiego państwa całą winę za ten stan ponoszą Stany Zjednoczone, a zwłaszcza administracja Donalda Trumpa. Zaostrzyła ona bowiem sankcje gospodarcze.
Oczywiście by móc pozwolić sobie na zakup zagranicznych produktów, władze Kuby muszą mieć zapas wymienialnych walut. Problem w tym, że zaczęło ich brakować. W związku z tym rządzący muszą zacisnąć pasa i ograniczyć import wielu produktów, w tym rzecz jasna paliwa. Przez wprowadzenie podwyżek władze chcą ograniczyć popyt wśród kierowców, a tym samym tymczasowo uchronić się przed konieczności sprowadzania benzyny.
Niestety, oprócz wyższych cen paliwa, Kubańczycy mają także znacznie poważniejsze zmartwienie. Od lutego podwyżki cen dotyczyć będą również energii elektrycznej oraz gazu sprzedawanego w butlach, który jest szeroko wykorzystywany w domowych kuchenkach.
Na szczęście kierowcy w Polsce nie podzielą losu Kubańczyków. Na ten moment nic nie wskazuje na to, by w najbliższych dniach czekały nas szczególne podwyżki cen paliw. Mimo wprowadzenia benzyny Pb95 E10, która przez wyższy udział biokomponentów jest też droższa w produkcji, ceny nadal pozostają na względnie stałym poziomie. Zgodnie z raportem analityków portalu e-petrol.pl aktualnie na stacjach ceny wynoszą kolejno: