O tym, że naprawy nowoczesnych aut mogą być horrendalnie wysokie, wiemy wszyscy, ale patrząc na koszty naprawy Polestara 2 w jednym z amerykańskich serwisów, trudno zachować spokój. Przypadek kierowcy samochodu elektrycznego pokazuje, do jakich absurdów doszliśmy. Zresztą to nie jest odosobniony przypadek, bo już od jakiegoś czasu eksperci i ubezpieczyciele alarmują, że koszty niewielkich stłuczek sprawiają, że ich naprawa staje się coraz częściej ekonomicznie nieuzasadniona. Chyba nie o taką ekologię nam chodziło?
Na platformie Reddit Amerykanin, właściciel Polestara 2 pochwalił się zdjęciem lekko uszkodzonego auta oraz rachunkiem za jego naprawę. Pozornie niewielkie uszkodzenia samochodu elektrycznego wyceniono na ponad 21,5 tys. dolarów, czyli ponad 86 tys. złotych. Jak napisał kierowca, miał bliskie spotkanie z dzikiem zwierzęciem. Z opisu sytuacji wynika, że potrącony Jeleń po wypadku podniósł się i uciekł w las. Uszkodzenia auta na pierwszy rzut oka też nie wyglądały na poważne – auto o własnych siłach dojechało do warsztatu.
Jak pisze kierowca Polestara uszkodzony został błotnik i reflektor, w wyniku uderzenia uszkodzony został także zbiornik płynu do spryskiwaczy, powstało małe wgniecenie w rogu maski oraz zgubiona została osłona wkręcanego haka holowniczego.
Dopiero po wycenie autoryzowanego serwisu Polestara z Południowej Karoliny w USA, któremu notabene aż 2 tygodnie zajęło rozebranie samochodu i wycena szkody, okazało się, że naprawa nie będzie ani szybka, ani tym bardziej tania. Z zamieszczonego kosztorysu, który ma kilka stron, wynikało, że naprawa będzie kosztowała 21 545 dolarów i zajmie 90 roboczogodzin. Blisko połowa z tej kwoty to właśnie koszty robocizny serwisu!
Trudno się dziwić złośliwym komentarzom internautów, którzy widząc to, zapytali, czy samochód „będzie naprawiało 8-letnie dziecko". Inni pisali, że po podobnych przygodach i na oko poważniejszych uszkodzeniach, zapłacili 5 tys. dolarów, a naprawa trwała 17 roboczogodzin.
Właściciel elektrycznego samochodu miał w tej sytuacji sporo szczęścia, bo koszty naprawy pokryje jego ubezpieczyciel, ale można się tylko domyślać, jak wpłynie to na przyszłą stawkę ubezpieczeniową.