Nie ma co owijać w bawełnę, francuski rząd przygotował konkretny prezent dla swoich obywateli. Od 1 stycznia 2024 roku chętni zasmakowania życia z elektrykiem, będą mogli wynająć takie auto na co najmniej trzy lata za grosze i to bez konieczności ponoszenia wpłaty początkowej. Tak pokrótce będzie działał tzw. leasing społeczny, czyli program, który jeszcze przed wyborami zapowiadał Macrone.
Leasing społeczny ma umożliwić najmniej zamożnym gospodarstwom domowym wynajęcie samochodu elektrycznego na co najmniej trzy lata za 100 euro miesięcznie. "Celem jest pomoc w zakupie wyprodukowanych w kraju pojazdów elektrycznych" - oświadczył Prezydent Francji.
Emmanuel Macrone w ten sposób kupił sobie zapewne sporo głosów, załatwił wsparcie dla rodzimych koncernów motoryzacyjnych, a jednocześnie przyspieszy zapewne proces elektryfikacji, na który tak naciska Bruksela.
Co oznaczają w tym przypadku przysłowiowe "grosze"? Będzie naprawdę tanio, to nie program z małymi gwiazdkami w umowie, choć są pewne ograniczenia. Mimo że na sztandarach kampanii niesiono hasło "auto za 100 euro miesięcznie", to tak naprawdę rata za najtańsze auto elektryczne dostępne we Francji będzie wynosić zaledwie... 40 euro. W przeliczeniu na złotówki to ok. 174 zł! Za taką kwotę będzie można upalać Renault Twingo. Kto by tak nie chciał?
Leasing społeczny będzie dostępny dla gospodarstw domowych, których dochód roczny na gospodarstwo domowe wynosi mniej niż 15 400 euro. Według francuskich danych kryteria spełnia te połowa najmniej uprzywilejowanych rodzin. Całkowite dofinansowanie państwa może wynieść 13 tys. euro. Z uwagi na ograniczoną dostępność pojazdów elektrycznych w cenie 100 euro, oferta ta będzie początkowo skierowana do gospodarstw domowych, które dodatkowo spełniają kryteria rocznego przebiegu powyżej 8 tys. kilometrów i/lub odległości między domem a miejscem pracy (musi być większa niż 15 kilometrów). Rząd przewiduje, że w 2024 roku z programu skorzysta od 20 do 25 tys. osób. Rok później ta liczba ma być już dwukrotnie większa.