Na początku warto przypomnieć, że projekt e-Van to podobnie, jak Izera rządowa inicjatywa. W tym przypadku projekt pilotowało Narodowe Centrum Badań i Rozwoju (NCBiR), a projekt został dofinansowany w kwocie 19 mln złotych ze środków funduszy europejskich. Choć wiele osób wróżyło, że to zapewne wyłącznie kolejny sposób na przepalenie państwowych pieniędzy, to okazało się, że projekt dopięto do końca i dziś mamy gotowe auto.
Co prawda projekt nie jest w 100 proc. polską myślą technologiczną, bo np. kabiny zamawiane są jako gotowe elementy u podwykonawcy, ale twórcy auta (Autobox Innovations i Ennovation Technology), tłumaczą, że dzięki temu udało się znacznie skrócić proces tworzenia pojazdu.
Co prawda E-Van, polska elektryczna ciężarówka może maksymalnie rozpędzić się do 90 km/h, ale za to ma dość imponujący jak na tego typu samochody zasięg - ponad 350 kilometrów (wynik badań WLTP z pełnym obciążeniem). Samochód może przewieźć tonę ładunku i w opcji może być wyposażony w napęd na wszystkie koła. Co ważne e-Vana można naładować od 20 do 100 proc. w ciągu zaledwie godziny przy użyciu ładowarki DC.
Prezes Autobox Innovation, Mirosław Kalinowski, podkreśla, że e-Van to nie tylko efekt polskiej inżynierii, ale również produkt z 70 proc. udziałem krajowych komponentów. Bateria pojazdu jest też o 1/3 większa niż konkurencji, co przekłada się na większą ładowność i zasięg. E-Van może być dostosowany do różnych rodzajów zabudowy.
E-Van ma też jedną ważną zaletę – fabrykę. Zakład produkcyjny w Makowie Mazowieckim, gdzie odbyła się prezentacja auta, jest już przygotowany do rozpoczęcia produkcji e-Vana. Twórcy deklarują, że rozpocznie seryjną produkcję na początku 2025 roku, z zakładaną roczną wydajnością ok. 1500 sztuk pojazdów. Pojazd jest przewidziany głównie dla małych i średnich przedsiębiorstw, a także firm kurierskich, służb komunalnych oraz mniejszych podmiotów, takich jak piekarnie czy dostawcy sklepów internetowych, którzy poruszają się głównie w obrębie dużych aglomeracji miejskich.