30 km/h w centrum Amsterdamu. Kierowcy: Wyprzedzają nas rowery. To szaleństwo

Od zeszłego piątku, 8 grudnia, w Amsterdamie obowiązuje ograniczenie prędkości do 30 km/h. Wszystko po to, by podnieść poziom bezpieczeństwa na ulicach stolicy Holandii. Jak się okazuje, taka zmiana bardzo nie podoba się zmotoryzowanym.

Politycy od wielu lat dyskutują na temat ograniczeń prędkości i ich wpływu na klimat, bezpieczeństwo uczestników ruchu, czy nawet na państwowy budżet. Samorządowcy z Amsterdamu, skupiając się głównie na pierwszej z wymienionych pobudek, niedawno wprowadzili ograniczenie do 30 km/h na wszystkich ulicach w centrum miasta. Ich zdaniem powinno to przełożyć się na zmniejszenie liczby wypadków o nawet 30 procent. I tak, po październikowej kampanii informacyjnej, 8 grudnia wprowadzono omawiany limit. Już teraz słychać głosy niezadowolenia płynące ze strony kierowców.

Zobacz wideo

Limit 30 km/h w Amsterdamie. Mniej wypadków, dłuższe korki

By przepisom stało się zadość, w centrum miasta ustawiono odpowiednie znaki informujące o ograniczeniu do 30 km/h. Na trasach bliższych obrzeżom miasta limit nadal wynosi 50 km/h. Jak jednak można było się spodziewać, zmiana jest bardzo nie w smak tamtejszym kierowcom. Holenderski "De Telegraf", cytowany przez tvn24.pl, zapytał ich, co sądzą na temat nowego ograniczenia. Wielu z nich skarży się na "ślimacze tempo" oraz na tworzące się w centrum korki. "To szaleństwo. Wyprzedzają nas nawet rowery i to nie tylko elektryczne" - stwierdził jeden ze zmotoryzowanych.

Zdaniem władz miasta zmiana ta jest jak najbardziej na plus. W końcu ludzkie życie jest cenniejsze, niż kilka minut straconych na wolniejszej jeździe. "Jadąc trochę wolniej, pomagasz każdemu w naszym mieście poruszać się bezpiecznie. Jako kierowca masz szersze pole widzenia i możesz szybciej reagować w nieoczekiwanych sytuacjach" – stwierdzają przedstawiciele miejskiego ratusza.

Jeżeli kierowcy się nie dostosują, na ulicach pojawią się fotoradary

Władze mają nadzieje, że kierowcy szybko oswoją się z nowym ograniczeniem i będą go przestrzegać. Jeżeli jednak będą się buntować, ratusz wyciągnie stosowne wnioski i zacznie polować na piratów. W początkowej fazie na trasach będzie obowiązywał monitoring. Jeżeli samorządowcy dojdą do wniosku, że zmotoryzowani jeżdżą zbyt szybko, pojawią się tam także fotoradary oraz dodatkowe oznaczenia.

Z szacunków ekspertów wynika, że ograniczenie może znacznie ograniczyć liczbę wypadków - nawet o jedną trzecią. Warto zaznaczyć, że podobne regulacje wprowadzono już we Francji, Włoszech czy też Norwegii. Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie Gazeta.pl

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.