O kwestii wyścigów ulicznych opowiadamy również w tekstach publikowanych w serwisie Gazeta.pl.
Uliczne wyścigi często nie kończą się zbyt dobrze. I przykładów prawdziwości tego stwierdzenia można poszukiwać nie tylko w Polsce, ale i za oceanem. Kolejny przychodzi z Marion County na Florydzie. Tam podczas drogowego pojedynku rozbiła się corvette`a. Choć rozbiła to raczej złe słowo...
Zacznijmy od opisu miejsca po zdarzeniu. To trawnik, na którym dosłownie porozrzucane są fragmenty samochodu. Tam leży tylne koło z kawałkiem zawieszenia, gdzieś indziej część kabiny z dwoma fotelami, a w innym miejscu to, co zostało z silnika. Chevrolet nie wygląda jak po wypadku. Prezentuje się raczej jak po wybuchu bomby lub ataku terrorystycznym. Jest porozrywany na części. I w tym stwierdzeniu nie ma nawet krztyny przesady!
Najbardziej niesamowite w tej historii jest to, że kierowca corvette`y żyje. Trafił do szpitala. Jego stan pewnie jest poważny, ale mimo wszystko przeżył tak masakryczny wypadek. Jeszcze większy cud jest jednak taki, że choć do zdarzenia doszło w rejonie zabudowań miejskich, nikt poza kierowcą chevroleta nie ucierpiał.
No dobrze, ale jak doszło do zdarzenia? Prawdopodobnie z nagrania miejskiego monitoringu wynika, że kierowca chevroleta ścigał się z kierującym srebrnym mustangiem. Gdy pojazdy dojechały do skrzyżowania na autostradzie stanowej nr 200, ford zajechał drogę chevroletowi. W efekcie ten odbił w stronę jadącej obok Toyoty Prius, a następnie z ogromną prędkością roztrzaskał się na drzewie i słupie energetycznym. Kierujący mustangiem oczywiście zbiegł z miejsca.
Dobrze przyjrzyjcie się zdjęciom rozbitej corvette`y dodanym do tego materiału. Niech one staną się przestrogą na przyszłość. Wyścig w wyobraźni kierowcy chevroleta i forda z pewnością był niewinny. Niewinny, dopóki nie doszło do zdarzenia.
Służby ratunkowe w pierwszej kolejności skupiły się na udzieleniu pomocy poszkodowanemu. W następnym kroku zebrały dowody i uprzątnęły miejsce zdarzenia. Teraz, po przejrzeniu monitoringu miejskiego i przesłuchaniu świadków, starają się namierzyć kierowcę forda mustanga. To może jednak nie być łatwe. Opisy świadków są raczej zdawkowe. Twarzy kierującego nie widać też na nagraniu. Auto miało mocno przyciemnione szyby.