Nie brakuje przykładów, które jasno pokazują, że młodzi ludzie za kierownicą nie potrafią zachować umiaru w kwestii rozwijania prędkości. Zniszczona infrastruktura czy samochody to dopiero pierwszy z problemów na liście. Dużo poważniejszy dotyczy bowiem ofiar. Młodzi ludzie totalnie bezsensownie tracą życie w wypadkach.
Zjawisko dotyczy nie tylko Krakowa czy Warszawy. Pojawia się praktycznie w całej Polsce. Dlatego policja postanowiła działać. Funkcjonariusze monitorują informacje dotyczące organizowania nielegalnych wyścigów ulicznych. A następnie "wpraszają się" na takie imprezy. I choć uczestnicy nie bardzo chcą z nimi rozmawiać, zbyt dużego wyjścia nie mają. Szczególnie że policjanci przychodzą w służbowych mundurach, przyjeżdżają służbowymi samochodami i zaczynają masowe kontrole drogowe.
Tak właśnie było w nocy z soboty na niedzielę (z 21. na 22. października). Akcję zorganizowali policjanci z Wrocławia. Na miejscu nielegalnego wyścigu pojawili się funkcjonariusze zatrudnieni w ruchu drogowym, ale także prewencja i nieumundurowani funkcjonariusze operacyjni. Udało im się skontrolować w sumie 476 pojazdów. I w wielu przypadkach nie skończyło się na pouczeniu. Policjanci:
Wrocławscy fani szybkiej jazdy z pewnością nie wypowiedzą się w ciepłych słowach o funkcjonariuszach. To jednak tak właściwie nie ma większego znaczenia. Policjanci wykonywali swoją pracę. Tak, być może stali się aż nadto sumienni. Pamiętajmy jednak o celu tej akcji. Chodziło nie tyle o napiętnowanie, co zapobieganie negatywnym zachowaniom na drogach. Gdyby nie akcja policji, wielu uczestników zdecydowałoby się na brawurową jazdę. A to tworzy realne zagrożenie dla bezpieczeństwa. Bo w mieście i to nawet w środku nocy nie ma czegoś takiego jak bezpiecznie szybka jazda. Odczarujmy ten mit.