Zdarzenie w okolicach Świecia z 15 września można by uznać za zabawne, gdyby nie fakt, że człowiek prawie stracił w nim życie. Około północy na stacji paliw przy trasie S5 uwagę przechodnia zwróciły nietypowe sygnały dochodzące z zaparkowanego nieopodal ciągnika siodłowego z naczepą. Kilkukrotnie mrugnął światłami drogowymi i zatrąbił. Zaintrygowany 23-latek zawiadomił o tym patrol policji, który akurat pojawił się na stacji.
Więcej wiadomości z polskich dróg znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Dwaj policjanci - sierż. szt. Damian Wohlfeil i sierż. Daniel Czepek - podeszli do ciężarówki. Kiedy zajrzeli do środka przez okno, nie mogli uwierzyć własnym oczom. W kabinie zobaczyli mężczyznę w nienaturalnej pozycji. Funkcjonariusze skontaktowali się z oficerem dyżurnym. Potem podjęli szybką decyzję i wybili szybę w prawych drzwiach samochodu i dostali się do środka. Następnie błyskawicznie uwolnili kierowcę.
Jego głowa zaklinowana była między siedzeniem i kierownicą, a nogi wystawały ku górze. Policjanci próbowali nawiązać z nim kontakt, lecz mężczyzna nie odzywał się. Wykazywał jedynie niewielkie ruchy ciała
- można dowiedzieć się z treści policyjnego komunikatu.
Trudno to sobie wyobrazić, ale kierowca spadł z leżanki tak pechowo, że nie mógł się wydostać z potrzasku. Po pewnym czasie zabrakło mu powietrza i niemal się udusił. Kiedy policja uwolniła pechowego 52-latka, okazało się, że kierowca z woj. śląskiego spadł w czasie snu w kabinie swojego DAF-a CF Space Cab głową w dół i wylądował właśnie w taki wyjątkowo nieszczęśliwy sposób. Praktycznie nie był w stanie się poruszyć, ale w końcu udało mu się dosięgnąć kierownicy. Wtedy zaczął dawać sygnały, które zauważył przypadkowy człowiek. W międzyczasie zaczął tracić przytomność, nie był w stanie mówić i miał poważne problemy z oddychaniem.
Gdyby sytuacja trwała dłużej, najprawdopodobniej by się udusił. Uratowała go spostrzegawczość ludzi, którzy byli w okolicy. Policja nie informuje o obecności alkoholu w jego krwi, bo z punktu widzenia przepisów nie miało to znaczenia, chociaż mogło wpłynąć na ogólną sprawność. Mieszkaniec Lublińca korzystał z obowiązkowej przerwy w pracy i dopiero rano miał zamiar ruszyć w dalszą drogę. Nie wiadomo, czy zapiął pasy bezpieczeństwa na czas odpoczynku, bo leżanka w kabinie DAF-a CF Space Cab daje taką możliwość. Wszystko wskazuje na to, że projekt wnętrza ciągnika siodłowego jest bez zarzutu, a jego kierowca po prostu miał nieprawdopodobnego pecha. Mimo to producent mógłby przyjrzeć się konstrukcji wnętrza i upewnić, czy nie należy wprowadzić w nim jakiegoś dodatkowego zabezpieczenia.