W Polsce nie ma mowy o tak masowych kradzieżach samochodów jak w latach 90. i wczesnych 00., ale z ulic wciąż znikają auta. Na szczęście liczba kradzieży spada, a policja wyłapuje złodziei. "Rzeczpospolita" niedawno podawała, że w 2023 roku od stycznia do lipca skradziono 3194 pojazdy, czyli o 616 mniej niż w analogicznym okresie w zeszłym roku. Policyjne statystyki pokazują jednoznacznie, że większość aut jest kradziona na części. W przypadku samochodów luksusowych dochodzi często do kradzieży "na zamówienie". Auta takie trafiają następnie za granicę, najczęściej na wschód. Często samochody rozbierane są także na części. Poniższe nagranie udostępniła właśnie policja:
Policjanci z Komendy Powiatowej Policji w Wyszkowie zlikwidowali dziuplę samochodową na terenie gminy Zabrodzie. Funkcjonariusze zatrzymali właściciela posesji oraz trzech mężczyzn, w momencie, gdy demontowali skradziony samochód o wartości 130 tys. zł. Sprawcy trafili do policyjnego aresztu. Grozi im do 5 lat więzienia
- informuje policja w jednym z nowszych komunikatów. Policjanci podejrzewali, że w jednym z gospodarstw na ternie gminy Zabrodzie może dochodzić do procederu rozbiórki samochodów na części. Wszystko wskazywało na to, że auta są wcześniej kradzione. Okazało się, że to strzał w dziesiątkę. Funkcjonariusze udaremnili rozebranie na części SUV-a Nissana. Wartość samochodu została oszacowana na 130 tysięcy złotych.
Policjanci zatrzymali złodziei dosłownie na gorącym uczynku. - Zbliżając się do jednej z wiat, usłyszeli odgłosy stukania o metal, co wzbudziło podejrzenia kryminalnych - komentuje policja całą akcję. W budynku znaleźli trzech mężczyzn, którzy rozbierali SUV-a na części. Po sprawdzeniu w policyjnych systemach okazało się, że kilka dni wcześniej auto zostało skradzione na terenie Niemiec.
Mężczyźni próbowali ucieczki, ale ta okazała się bezskuteczna. W sumie zatrzymano czterech mężczyzn w wieku od 35 do 42 lat. Są to mieszkańcy powiatu wyszkowskiego i wołomińskiego. Wszyscy prosto z samochodowej dziupli trafili do policyjnego aresztu, gdzie usłyszeli zarzuty. Panami zajmie się teraz sąd. Grozi im do pięciu lat pozbawienia wolności.