Więcej ciekawych tekstów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Bycie wyprzedzonym tuż przed metą zawsze boli, ale to zdarzenie śmiało możemy nazwać dramatem Maxa Orido. Zwycięstwo „wymsknęło mu się z rąk" dosłownie tuż przed metą. I to za sprawą wręcz nieprawdopodnej sytuacji.
Orido jest kierowcą BMW M4 w azjatyckiej serii wyścigów GT4. Wraz ze swoim partnerem, Masakim Kano prowadzili od samego startu, a na ostatnim okrążeniu mieli przewagę 33 sekund nad drugą w zawodach Toyotą Suprą.
Z początku poniższego nagrania nie jest jasne, dlaczego kierowca nagle zwolnił. Ten jednak podzielił się zdarzeniem tuż po zakończeniu wyścigu — okazało się, że bak auta był pusty.
W końcu Orido zdecydował się wysiąść z samochodu i po prostu zaczął pchać go na ostatniej prostej. Udało mu się wyprzedzić samochód, ale wcześniej wyprzedziło go pięć innych samochodów i ostatecznie ukończył wyścig na szóstym miejscu.
Co gorsza, poza miejscem na podium kierowca stracił też szansę na „przyklepanie" tytułu mistrzowskiego na koniec sezonu. Na szczęście dzień później potwierdził swoją klasę i wygrał wyścig zostając mistrzem Fanatex Japan Cup 2023.
Max Orido nie był pierwszym kierowcą, który przepychał swój samochód przez linię mety. W 1959 r. podczas Grand Prix Stanów Zjednoczonych na torze Sebring podobny manewr musiał zastosować Jack Brabham. Co w tym wszystkim jest nieprawdopodobne? Zdołał ukończyć wyścig na czwartej pozycji, co zapewniło mu tytuł mistrza świata. Pokonał wówczas sir Stirlinga Mossa i Tony'ego Brooksa.