Pijany kierowca wziął syna na kolana i doprowadził do kolizji. Czterolatek zginął na miejscu

Andrzej P. usłyszał zarzuty umyślnego naruszenia zasad w ruchu drogowym i spowodowania wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym. Ponad miesiąc temu prowadząc pod wpływem alkoholu, doprowadził do wypadku, w którym zginął jego czteroletni syn. Mężczyźnie grozi 12 lat więzienia.

Do tragicznego wypadku doszło wieczorem 8 czerwca w miejscowości Gucin. Andrzej P. wybrał się wraz ze swoim czteroletnim synkiem Miłoszem do sklepu. Niestety, mężczyzna był nietrzeźwy, co doprowadziło do utraty panowania nad pojazdem i kolizji z przydrożnym drzewem. Jak przekazała "TVN Warszawa" rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Ostrołęce, Elżbieta Łukasiewicz - "Miłosz był przewożony nieprawidłowo: siedział na fotelu kierowcy na kolanach kierującego Andrzeja P., bez wymaganego fotelika. Na skutek wypadku dziecko doznało szeregu urazów czaszki i mózgu. Obrażenia te były przyczyną śmierci chłopca". Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie Gazeta.pl

Zobacz wideo

Kierowca nie przyznaje się do winy

Czteroletni Miłosz zginął na miejscu. Jego ojciec w ciężkim stanie trafił do szpitala. Jak wykazało badanie krwi, w momencie wypadku miał w organizmie aż 2,9 promila alkoholu. Co więcej, 30-latek nie posiada prawa jazdy, a do 2026 roku obowiązuje go sądowy zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Ze względu na stan zdrowia mężczyzny prokuratura przez kilka tygodni nie mogła postawić mu zarzutów. Aż do 25 lipca.

Rzeczniczka prokuratury poinformowała, że przeprowadzono już odpowiednie czynności procesowe z udziałem Andrzeja P. - "Przedstawiono mu dwa zarzuty: umyślnego naruszenia zasad w ruchu drogowym i spowodowania wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym, w wyniku którego śmierć na miejscu zdarzenia poniósł 4-letni Miłosz P.".  Kolejnym zarzutem, jaki usłyszał kierowca, było kierowanie samochodem osobowym w ruchu lądowym, znajdując się w stanie nietrzeźwości, a będąc uprzednio karanym przez sąd za prowadzenie auta w stanie nietrzeźwości.

Mężczyzna jednak nie przyznał się do winy. "Podejrzany nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów i odmówił składania wyjaśnień. Wniosek Prokuratury Rejonowej w Ostrołęce o zastosowanie wobec podejrzanego tymczasowego aresztowania na okres trzech miesięcy został przez sąd uwzględniony. Ze względu na stan zdrowia podejrzany został osadzony w areszcie śledczym posiadającym odpowiednią opiekę medyczną" - przekazała Łukasiewicz. Mężczyźnie grozi teraz wyrok 12 lat więzienia.

Więcej o: