To już pewne. Polski samochód elektryczny rodzi się w bólach. I to najwyraźniej krzyżowych. Na karcie jego historii zapisana była bowiem nieudana koncepcja co najmniej kilku wersji nadwoziowych, ale też seria partnerów biznesowych. Przy projekcie pracował m.in. EDAG Engineering, Torino Design, Tadeusz Jelec (Polak i wieloletni projektant Jaguara) czy aktualnie chińskie Geely. Punkt wspólny tej wyliczanki okazuje się jeden. Od 2016 roku zobaczyliśmy wyłącznie prototyp.
Trwające już 7 lat perypetie samochodu, który według pierwszych planów już dziś powinien być sprzedawany w ilości 100 tys. sztuk rocznie, powodują że kierowcy interesują się jedną rzeczą. Skąd tak właściwie wzięła się nazwa polskiego samochodu elektrycznego? To akurat łatwo wyjaśnić. Kierowca powinien wyciągnąć mapę, znaleźć na niej Polskę, a następnie zjechać palcem w dół. To na południu naszego kraju ukrywa się odpowiedź.
Izera to nazwa inspirowana rzeką płynącą głównie przez Czechy i na granicy z Polską. Ta ma dokładnie 164 km długości, stanowi prawy dopływ Łaby, a do tego w znacznym stopniu zaopatruje w wodę czeską Pragę. Źródlisko Izery jest zlokalizowane w Górach Izerskich. Powstaje z połączenia drobnych strumyków wypływających ze Smreku na wysokości prawie 1000 metrów n.p.m. W tym punkcie warto jednak zwrócić uwagę na dwie ciekawostki:
Polski samochód elektryczny dostał nazwę po prawie wyłącznie czeskiej rzece. To dziwne powiecie? Electromobilty Poland ma jednak na to wyjaśnienie. Być może elektryczna Warszawa czy Syrena brzmiałaby bardziej biało-czerwono. Firma stworzyła jednak strategię... globalną! Zależało im zatem na znalezieniu nazwy, która okaże się łatwa do zapamiętania i wymówienia nie tylko dla Polaków, ale także mieszkańców pozostałych krajów europejskich. Z tego powodu padło na bardziej czeską, niż polską Izerę. Słusznie? To pokaże czas.
Czas w przypadku polskiego samochodu elektrycznego pokazuje natomiast coś innego. Wskazuje, że hasło firmy brzmiące "Milion powodów, żeby jechać dalej" jest dziś bardziej aktualne, niż kiedykolwiek wcześniej. Mowa konkretnie o 250 milionach powodów. Bowiem sumą na poziomie ćwierć miliona złotych EMP zostało dokapitalizowane z budżetu państwa pod koniec zeszłego roku. Tak, na rynku motoryzacyjnym taka kwota to grosze. Tyle że duże firmy wydając tą sumę przybliżają się do premiery auta. U nas wydatek natomiast bardziej przypomina wlewanie wody do sitka. Ile by jej nie było, ostatecznie zawsze i tak zostanie puste dno. Izera jak na razie jest bowiem głównie studnią bez dna.