Kierowca, widząc na skrzyżowaniu czerwone światło, powinien... No właśnie, co? Szkoły w tym przypadku są dwie. Starsi kierowcy wrzucają na luz i dohamowując auto, toczą się do linii zatrzymania. Młodsi, wciskają sprzęgło, redukują bieg i wdrażają procedurę hamowania silnikiem. A poprawna wersja to...
Zacznijmy od omówienia jazdy na luzie. Pewnie pomyślicie sobie, że to wyjątkowo ekologiczny sposób. W końcu silnik na biegu jałowym spala mniej paliwa, niż gdyby utrzymywać go poniżej 3 tys. obr./min. I jest w tym nieco prawdy. Dwa auto samowolnie wytraca prędkość. Zatem nie trzeba go tak mocno dohamowywać. Oszczędzane są zatem także zarówno tarcze, jak i klocki hamulcowe. W skrócie, technikę tą spokojnie można ocenić na plus? Zaraz, zaraz. Warto jeszcze sprawdzić drugą stronę medalu.
Są kierowcy, którzy przez lata rozwinęli tę technikę. Rozpędzają auto, powiedzmy do 60 km/h w mieście, wrzucają na luz. Gdy samochód zwolni np. do 40 km/h, ponownie wrzucają bieg, rozpędzają pojazd i ponownie wrzucają na luz. Prowadzący stosujący tę technikę uważają się za mistrzów ekonomicznej jazdy.
Samochód jadący na luzie z pewnością spala mniej paliwa. Ale nie od auta hamującego silnikiem! Tak, obroty momentami są dość wysokie. Tyle że po puszczeniu gazu na biegu, silnik przestaje spalać benzynę lub olej napędowy wcale. Decyduje o tych technologia wtrysku pośredniego lub bezpośredniego. Kolejne redukcje i kolejne straty prędkości odbywają się nie tylko w atmosferze zerowego zapotrzebowania na paliwo. Tu jeszcze mocniej oszczędzane są elementy cierne układu hamulcowego. Bo przy sprawnie zaplanowanym hamowaniu silnikiem, te zostaną użyte dopiero bezpośrednio przed sygnalizacją świetlną.
Podczas hamowania silnikiem spalanie nie ustanie jedynie w motorach posiadających gaźnik. Tych dziś już jednak praktycznie nie ma. To raz. Dwa hamowanie silnikiem przynosi zasadniczą korzyść np. w hybrydach. Pozwala na wyzerowanie spalania, a do tego rekuperuje maksymalną ilość energii podczas redukowania prędkości.
Zerowe spalanie podczas hamowania silnikiem to jednak dopiero pierwsza z korzyści, którą osiąga kierujący. Poza tym jednostka napędowa jest cały czas połączona z kołami. To oznacza, że kierowca może reagować na sytuację drogową tu i teraz. Naciskając gaz, może np. zwiększyć prędkość w celu uniknięcia kolizji. Przy jeździe na luzie reakcja nie jest tak szybka – najpierw należy bowiem wcisnąć sprzęgło i wbić bieg. Dodatkowo hamowanie silnikiem zmniejsza ilość cykli pracy układu wysprzęglającego. Tym samym oszczędza go i wydłuża czas jego bezawaryjnego życia.
Podsumowując, gdy widzicie że na sygnalizatorze przed wami zapaliło się światło czerwone, po prostu puśćcie pedał gazu i ewentualnie redukujcie kolejne biegi. To zdecydowanie lepszy pomysł od jazdy na luzie. Ta być może i była skuteczna, ale trzy dekady temu, gdy na rynku dominowały silniki gaźnikowe. Dziś nie ma żadnego sensu.