Serię kolejnych porad dla kierowców publikujemy również w serwisie Gazeta.pl.
Noc, złe warunki drogowe, a do tego nieoświetlona droga poza miastem, która często jest poprowadzona przez las. W takich warunkach nawet światła drogowe mogą okazać się niewystarczające. Skutek? Nagle z rowu wybiegnie dzik lub sarna. Kierowca zauważy zwierzę w ostatnich chwili i choć zacznie hamować, nie uda mu się w porę zatrzymać pojazdu. Dojdzie zatem do zderzenia ze zwierzęciem.
W tym punkcie pojawiają się dwa scenariusze. Po pierwsze może się okazać, że zwierzę pomimo uderzenia, ucieknie do lasu lub w pole. Po drugie obrażenia dzika lub sarny mogą się okazać na tyle poważne, że pozostanie na drodze. W tym przypadku kierujący odjechać nie może. Powinien włączyć światła awaryjne, ustawić trójkąt ostrzegawczy oraz musi zadzwonić na numer 112. Z pewnością na miejscu pojawi się patrol policji, który zaalarmuje służby weterynaryjne. Zwierzęciu musi bowiem zostać udzielona pomoc. Do tego zobowiązuje art. 25 ustawy o ochronie zwierząt.
Dobro zwierzęcia jest kluczowe. Po opadnięciu emocji kierowca zacznie się jednak zastanawiać co z naprawą jego samochodu. Czy jest szansa na odszkodowanie, które pokryje wydatki związane z usprawnieniem pojazdu? Szansy takie tak naprawdę są dwie.
Uzyskanie odszkodowania od zarządcy danej drogi jest możliwe przede wszystkim wtedy, gdy przy drodze nie pojawił się znak drogowy A-18b "Zwierzęta dzikie". W sytuacji, w której zarządca ostrzegał przed możliwością wtargnięcia na jezdnię przez dzika, sarnę czy łosia, sytuacja odszkodowawcza kierowcy staje się ekstremalnie trudna. Kierujący ostrzeżenie otrzymał. Zatem powinien spodziewać się ewentualnego zagrożenia, a do tego jadąc w nocy, mógł drastycznie zredukować prędkość i jeszcze uważniej obserwować otoczenie drogi. W takim przypadku jedyną szansą na bezpłatną naprawę pojazdu staje się autocasco.
Oczywiście nie jest też tak, że brak tablicy daje stuprocentową gwarancję odzyskania kosztów naprawy. Bo kierujący nadal musi udowodnić fakt wystąpienia zdarzenia i winę zarządcy. Dlatego na miejsce najlepiej wezwać patrol policji. Funkcjonariusze dokładnie opiszą wypadek w notatce, a do tego pozwolą na ustalenie właściciela lub zarządcy drogi. Dodatkowo warto również wykonać zdjęcia na miejscu wypadku, zebrać zeznania świadków oraz przede wszystkim gromadzić wszystkie faktury związane z naprawą pojazdu czy np. holowaniem go do warsztatu. W sytuacji, w której ubezpieczyciel zarządcy drogi np. przychyli się do wniosku, na podstawie tak wykazanych kosztów oceni skalę odszkodowania.
Starając się o odszkodowanie za kolizję z dzikim zwierzęciem, kierujący może sprawdzić np. czy w tej okolicy wcześniej już dochodziło do zdarzeń ze zwierzętami lub czy w danym czasie myśliwi nie prowadzili w tym rejonie polowania. Być może bowiem wypłoszyli zwierzynę z lasu wprost na drogę. Takie okoliczności mają potężne znaczenie dla faktu dochodzenia odszkodowania.
Odrzucenie roszczenia odszkodowawczego mocno utrudnia drogę kierowcy. Tak, ten może wystąpić z wnioskiem do sądu. Tyle że sprawy w takim przypadku często kończą się odrzuceniem roszczenia. A nawet w przypadku zatwierdzenia wniosku, to potrwa dobre kilka lat. Odzyskanie pieniędzy po trzech czy czterech latach nie usatysfakcjonuje zatem żadnego kierowcy.