Historia nie dotyczy młodego kierowcy, a 33-letniego mężczyzny, który wydawałoby się, powinien być już doświadczonym szoferem, tym bardziej że miał prawo jazdy uprawniające go do przewożenia ludzi autobusami. Można się spodziewać, że takie prawo jazdy daje się osobom dobrze panującymi nad wielkogabarytowymi pojazdami. W tym przypadku najwyraźniej tak nie było.
Kierowca autobusu 26 kwietnia o godzinie 14 ruszył w kierunku Lampspringe. W ciągu zaledwie 1,5 godziny udało mu się spowodować aż trzy groźne sytuacje. Najpierw najechał na wysepkę w miejscowości Graste, gdzie niewiele brakowało, aby utknął. Chwilę później już nie udało się wyjść obronną ręką. Autobus wypadł z drogi i utknął już w polu. Pojazd wyciągał z tarapatów okoliczny rolnik swoim ciągnikiem.
Po udanej akcji ratowniczej kierowca wsiadł do autobusu i ruszył w kierunku Lampspringe. Przy wjeździe do miejscowości pojazd wypadł z zakrętu i utknął w polu na dobre. Mężczyzna z rozbrajającą szczerością przyznał się, że... pomylił gaz z hamulcem.
Po 1,5-godzinnej jeździe zakończonej trzema niebezpiecznymi zdarzeniami, w końcu na miejscu pojawił się szef kierowcy, który zajął się tym, co zostało z autobusu. Na szczęście, historia pozostanie jedynie śmieszną anegdotą, w której nikt nie odniósł obrażeń, ale miejmy nadzieję, że kierowca, zanim wsiądzie do autobusu na publicznej drodze, przejdzie porządny kurs doszkalający.