Kolejna próba wymuszenia? Tyle że tym razem ze strony... policjantów w radiowozie

Wymuszenie bazuje na nieświadomości poszkodowanego. Tyle że tu ofiara w porę zorientowała się co się dzieje. Bardziej nieświadomi mogli być policjanci. Bo można założyć że nie wiedzieli, iż wszystko się nagrywa.

O kontrowersyjnych przypadkach drogowych z udziałem policjantów opowiadamy również w tekstach publikowanych w serwisie Gazeta.pl.

Praca w policji to służba. Chodzi o pilnowanie porządku i napiętnowanie zachowań nieprawidłowych. Oczywiście powinniśmy być niezmiennie wdzięczni panom i paniom w niebieskich mundurach. Ale powinniśmy też powiedzieć jedną rzecz głośno. Niestety bywa i tak, że funkcjonariusze wypaczają rozumienie tej idei. I wszystko wskazuje na to, że tak właśnie mogło stać się w tym przypadku.

Zobacz wideo Sekundy od tragedii! Przejechał przez przejście dla pieszych, gdy przechodziły przez nie dzieci

Radiowóz prawie zatrzymuje się przed pasami. Tyle że pasy są puste...

Droga ma dwa pasy ruchu w jednym kierunku. Lewym jedzie auto cywilne, a prawym radiowóz. Gdy pojazdy zbliżają się do przejścia dla pieszych, policjant za kierownicą służbowej kii zaczyna dusić hamulce. Wyraźnie zwalnia aż przed samymi pasami prawie zatrzymuje się. To samo robi kierujący niebieskim coupe. I pewnie nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że pasy są całkowicie puste. Nie ma na nich pieszego. Żadni piesi nie idą nawet chodnikiem. Nie ma zatem zagrożenia, że nagle ktoś może wtargnąć na zebrę namalowaną na jezdni.

 

Czemu policjanci hamowali przed przejściem dla pieszych?

Co się tu tak właściwie stało? Teorie na ten temat mogą być dwie.

  • Po pierwsze policjanci mogli podjąć próbę wymuszenia mandatu. Chcieli sprawdzić czy gdy zaczną zwalniać przed pasami, pojazd jadący pasem sąsiednim nie wyprzedzi ich i nie popełni tym samym wykroczenia. Kolejnym krokiem stałaby się kontrola drogowa oraz 1500 zł mandatu i 10 punktów karnych wlepionych kierującemu niebieskim coupe.
  • Po drugie policjanci mogli zacząć zwalniać, bo bali się że ich zachowanie (a więc przejeżdżanie obok niebieskiego coupe) zostanie potraktowane jako wyprzedzanie przed pasami. W ten sposób powstało drogowe perpetuum mobile. Hamował radiowóz, więc zaczęło hamować auto obok. Im mocniej jednak hamowało auto obok, tym mocniej hamował także pojazd policyjny.

Policjanci mogli stworzyć zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu drogowego

Która z opcji nie okazałaby się prawdziwa, zachowanie policjantów budzi poważne wątpliwości natury prawnej. Bo choć art. 26 ust. 1 ustawy Prawo o ruchu drogowym rzeczywiście zobowiązuje kierującego podczas zbliżania się do przejścia dla pieszych do zmniejszenia prędkości tak, aby nie narazić na niebezpieczeństwo pieszego znajdującego się na tym przejściu albo na nie wchodzącego. Tyle że zapis mówi o zmniejszeniu prędkości, a nie prawie wyhamowaniu.

W skrócie, takie zachowanie policjantów mogłoby zostać odczytanie jako stworzenie zagrożenia dla bezpieczeństwa ruchu drogowego, ewentualnie w wersji mocniej optymistycznej, tamowanie ruchu. Bezzasadne tamowanie ruchu. Bo choć przejście dla pieszych co prawda było, w jego okolicy nie pojawiła się żadna żywa dusza. Hamowanie nie miało zatem większego sensu. A mogło jedynie stać się faktorem wpływającym na powstanie na tym odcinku kolizji drogowej. Bo nietrudno wyobrazić sobie scenariusz, w którym kierujący jadący za radiowozem zagapił się i nie założył, że przed pustym przejściem trzeba będzie tak mocno hamować.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.