1 stycznia 2022 roku w polskim taryfikatorze mandatów pojawiła się rewolucja. W ramach jej założeń kierujący może dziś dostać nawet 2,5 tys. zł za przekroczenie prędkości, 1,5 tys. zł za nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu i 1 tys. zł za wyprzedzanie. Kwoty są wysokie? Bez dwóch zdań tak. Tyle że Polacy i tak okazują się szczęściarzami. Bo w Europie kwoty takie wydają się momentami prawdziwie symboliczne.
Z okazji zbliżających się świąt wielkanocnych, ADAC postanowiło przyjrzeć się karom drogowym dla kierowców w Europie. Tak na wypadek, gdyby prowadzący musieli w ramach świątecznego wyjazdu pojechać z jednego do drugiego kraju. Wniosek? Pierwszy, który nasuwa się wręcz automatycznie, brzmi następująco: jadąc samochodem trzymajcie się z dala od Norwegii!
Przekroczenie prędkości o 20 km/h to nic takiego? Teoria jest wątpliwa. Przynajmniej takiego zdania są Norwegowie. Bo kierowca, który pojedzie 70 km/h na "pięćdziesiątce" dostanie 585 euro grzywny. To po obecnym kursie daje blisko 2740 zł. Dla porównania w drogiej mandatowo Szwecji trzeba zapłacić już "tylko" 1000 zł, Finlandii prawie 940 zł, Holandii 920 zł, a Włoszech 820 zł. Gdzie znajduje się Polska? Policjant w naszym kraju zaproponuje kierującemu 200 zł grzywny. To oznacza, że plasujemy się pewnie na pierwszej pozycji tej listy, ale patrząc od końca.
Pewnie pomyślicie sobie, że Norwegowie są uprzedzeni do prędkości. Że przecież za inne wykroczenia aż tak surowo karać nie mogą. No właśnie... mogą. Dalszych przykładów nie brakuje. Używanie telefonu komórkowego w czasie jazdy i trzymanie go w dłoni kosztuje w Norwegii – UWAGA! – 850 euro. To po przeliczeniu daje kwotę na poziomie 3980 zł. Prawie 4 tys. zł, czyli tyle ile kosztuje zagraniczny wyjazd all inclusive do hotelu o dobrym standardzie dla jednej osoby. Chyba sami widzicie, że nasze 500 zł i 12 punktów karnych nagle przestaje brzmieć tak dramatycznie.
Używania telefonu w czasie jazdy nie lubią nie tylko Norwegowie. Dla przykładu w Holandii wykroczenie kosztuje prawie 1800 zł, w Hiszpanii 940 zł, a Włoszech 770 zł. Polska nadal wydaje się stosunkowo "tania" w Europie.
Pewnie się z tego nie ucieszycie, ale jest jedna kategoria mandatowa, w której Polska wysuwa się na europejskie czoło. Mowa o karze za nielegalne parkowanie. ADAC upiera się, że to kosztuje w Polsce 110 euro, czyli jakieś 515 zł. Prawda jest jednak taka, że za parkowanie np. na trawniku, można zapłacić nawet 1000 zł, a za parkowanie za znakiem B-1 nawet 5 tys. zł. Z takim wynikiem żadnych szans nie mają Holendrzy (100 euro), Austriacy (od 20 euro), Szwajcarzy (od 40 euro), Włosi (od 45 euro) czy Francuzi (od 15 euro).
ADAC w swoim zestawieniu poruszyło jeszcze jedną kwestię. Chodzi o prowadzenie po alkoholu. Forsowanie regulacji w Polsce mówiących o konfiskacie pojazdów wzbudziło wśród naszych kierowców silne emocje. Za granicą takie rozwiązanie bywa jednak standardowe. Dla przykładu:
Szwedzi zastosowali inny system. Powyżej 1 promila kierowca może dostać nawet miesiąc więzienia bezwzględnego, a w Hiszpanii za co najmniej 1,2 promila możliwe są nawet 3 miesiące pozbawienia wolności.