Niemieckie autostrady z zasady nie mają ograniczeń prędkości, ale wbrew pozorom jest sporo odcinków, na których je ustalono i to lata temu. Jednym z takich miejsc jest odcinek brandenburskiej autostrady A24 w pobliżu zjazdu na Kremmen. Miejsce to okryło się złą sławą i nazywane jest czarnym punktem. Ograniczenie prędkości do 130 km/h pojawiło się tu w 2002 roku po głośnym wypadku z udziałem pięciu samochodów i autokaru, w którym zginęło sześć osób, w tym pięcioro dzieci.
Mimo tego, po 20 latach władze zdecydowały się znieść w tym miejscu ograniczenie prędkości, bo jak twierdzą eksperci, po rozbudowie A24 nie było podstawy prawnej do utrzymania ograniczenia prędkości. Niemiecka ustawa o ruchu drogowym ściśle reguluje, kiedy i gdzie można umieszczać znaki z ograniczeniem prędkości.
Jak twierdzi gazeta "Berliner Zeitung", są zarówno krytycy, jak i zwolennicy tej decyzji. Wśród tych pierwszych znalazła się brandenburska policja. "Pełniliśmy funkcję doradczą w procesie decyzyjnym" – powiedział w rozmowie z dziennikiem Christoph Kehling, rzecznik Północnego Departamentu Policji. Zaleceniem służb było utrzymanie ograniczenia prędkości. Jednak według Kehlinga, głos policji nie został wzięty pod uwagę, mimo że po wprowadzeniu ograniczenia gwałtownie spadła liczba wypadków oraz zabitych i rannych.
Z policyjnych danych wynika, że przed wprowadzeniem ograniczenia prędkości do 130 kilometrów na godzinę wspomniany odcinek A24 był odcinkiem z największą liczbą ofiar śmiertelnych w Brandenburgii. W 2002 r. doszło tam do 834 wypadków, w których zginęło 8 osób, a 226 zostało rannych.
Trzy lata później, już po wprowadzeniu ograniczenia prędkości, policja naliczyła 568 wypadków, w których 119 osób zostało rannych, a jedna osoba zginęła. Z kolei w 2020 roku w 466 wypadkach zarejestrowanych na tym odcinku już nikt nie zginął, a rannych zostało 38 osób.
"Obawiamy się, że po zniesieniu ograniczenia prędkości liczba wypadków ponownie wzrośnie" – mówi dziennikarzom Kehling.
Z drugiej strony politycy mają zupełnie odmienne zdanie i popierają decyzję niemieckiego zarządcy autostrad. "Opowiadam się za pozostawieniem obywatelom decydowania o sobie" – zaznaczył Walter-Mundt, polityk CDU, który jednocześnie dodaje, że przez ostatnie lata technologia bezpieczeństwa w pojazdach uległa znacznej poprawie. Podobne zdanie mają politycy SPD.
"Po zakończeniu prac budowlanych przywrócono ustawowe ograniczenie prędkości" – powiedziała Britta Kornmesser, rzeczniczka grupy parlamentarnej ds. polityki drogowej.
Autostrada A24 to nie jedyny przypadek, w którym Niemcy zdecydowały się znieść ograniczenia prędkości. Podobną decyzję podjęto już na autostradzie A13. Obie decyzje od razu spotkały się z krytyką organizacji proekologicznych, które już od lat walczą o spowolnienie ruchu na drogach i wprowadzenie ogólnego ograniczenia prędkości na niemieckich autostradach.