Niedawno pisaliśmy tym, że taksówkarze masowo rezygnują z wykonywania zawodu. Teraz mamy wiadomość, która na pierwszy rzut oka brzmi odwrotnie. Wbrew pozorom nie ma w nich sprzeczności. Licencjonowani taksówkarze odchodzą, bo nie są w stanie się utrzymać z tego zawodu. Powodem są rosnące koszty jednoosobowej działalności gospodarczej i konkurencja ze strony osób oferujących usługi w platformach takich jak Uber.
Więcej informacji ze stolicy znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
To właśnie oni — kierowcy oferujący swoje usługi transportowe przez telefoniczne apki — zaczęli okupować wydziały komunikacji w urzędach warszawskich dzielnic. TVN ostatnio otrzymał wiadomość na ten temat na platformie Kontakt 24. Podobno czasem odgrywają się tam dantejskie sceny.
Może być kilka powodów tej nagłej mobilizacji, ale jeden z nich jest najbardziej wiarygodny. Chodzi o zagrożenie dla kobiet ze strony kierowców świadczących usługi przewozu bez licencji. Ostatnio ujawnionych zostaje coraz więcej przypadków popełniania przez nich przestępstw. Najczęściej chodzi o napaści na tle seksualnym.
Warszawska prokuratura prowadzi już 14 śledztw związanych z takimi przestępstwami, a w pierwszej sprawie o gwałt właśnie zapadł wyrok skazujący. Pisała o nim Wyborcza.pl. To i tak niewiele, policja wie o 68 podobnych przypadkach od 2016 r.
Z obawy o utratę zysków, zaufania klientów oraz konsekwencje prawne zareagowały na to platformy takie jak Uber czy Bolt. Być może nawet już poczuły na własnej skórze odpływ zysków do konkurencji. Jedna z takich firm zablokowała konta 8 tys. kierowców, uniemożliwiając im dostęp do aplikacji i zarabianie za ich pośrednictwem pieniędzy.
Wyjątek stanowią ci kierowcy, którzy mają odpowiednie uprawnienia do świadczenia usług przewozu indywidualnych pasażerów. Zdjęcie wypisu z licencji oraz identyfikatora taksówkarza stało się niezbędne do dalszego korzystania z konta w aplikacji. Uber nawet zamieścił w swojej aplikacji link, który pozwala złożyć wniosek wszystkim chętnym.
Dodatkowym bodźcem do wprowadzenia tej zmiany najpewniej były coraz częstsze i dokładniejsze kontrole kierowców świadczących usługi przewozu. Przeprowadzają je w skoordynowany sposób różne służby i urzędy: policja, Straż Graniczna, i Urząd Miasta Stołecznego Warszawy. Władze zaniepokojone kolejnymi doniesieniami medialnymi widocznie postanowiły zadziałać prewencyjnie.
Dlatego osoby, które wcześniej świadczyły usługi, teraz szturmują urzędy. Nie chcą zostać bez pracy. Petenci są obsługiwani zgodnie z kolejnością wystawionych biletów otwarcia urzędu, tj. od godziny 8 do 16. Dopiero kiedy pula biletów się wyczerpie, szansę mają osoby czekające bez nich. W praktyce od kilku tygodni to się nie zdarza.
Jest więcej sposobów na złożenie stosownego wniosku (m.in. przez platformę ePuap oraz kancelarię ogólną urzędu m.st. Warszawy), ale osoby ubiegające się o licencje rzadziej z nich korzystają. Między innymi dlatego, że takie osoby są uwzględniane w ostatniej kolejności.
Dlatego pod dzielnicowymi wydziałami komunikacji w stolicy kolejki czasem tworzą się już o godzinie pierwszej w nocy. Kilka godzin później nie ma szans na rezerwację miejsca w kolejce ani przez wydrukowanie numerka, ani na stronie internetowej urzędu. Reporter TVN, który odwiedził warszawski urząd dzielnicy śródmieście, twierdził, że tym razem było w nim spokojnie.