Raczej nikt nie lubi szukać wolnego miejsca parkingowego. Po męczącym dniu w pracy, poszukiwania przestrzeni do zaparkowania samochodu to chyba ostatnia czynność, jakiej człowiek chciałby się oddać. Nie ulega wątpliwości, że w wielu lokalizacjach, zwłaszcza na osiedlach, miejsc postojowych po prostu brakuje. Niektórzy najwidoczniej nie chcą pogodzić się z przykrą rzeczywistością i jak pokazuje przykład z warszawskiej Pragi Północ, rozgoryczeni takim stanem rzeczy próbują walczyć z "nie tubylcami" parkującymi na rzekomo należących do nich miejscach parkingowych.
O Polaków problemach, małych i dużych, przeczytasz także na stronie Gazeta.pl
OFERTY AVANTI24.PL: Modowe inspiracje znajdziesz na stronie Avanti24.pl
Na facebookowej grupie "Praga Północ — Moja Dzielnica" jeden z użytkowników udostępnił zdjęcie kartki, jaką zastał naklejoną na jego samochodzie. Wszystko przez to, że podobno bezprawnie zajmował miejsce na parkingu przy Jagiellońskiej 62. Tekst w pasywno-agresywnym brzemieniu przedstawia się następująco:
Na razie się jeszcze uprasza niżej oklejonego bądź oklejoną by parkować swoje auto na parkingach właściwych dla danego adresu zamieszkania. Jeśli nie mieszkasz na jagiellońskiej 62 to zostaw nasz parking w spokoju.
Przemiły sąsiad z bloku obok, jak sam określił się autor groźby-prośby, dodał, że w tej strefie "tajemniczo znika powietrze z kół, a efekty przemiany materii pobliskich czworonogów w tajemniczych okolicznościach lądują pod klamkami i w szczelinach maski, gdzie trzeba włożyć rękę, by dostać się do komory silnika". Jak można wnioskować, te słowa nie są ostrzeżeniem o paranormalnych zjawiskach, jakie spotykają mieszkańców, a raczej zakamuflowaną groźbą.
Co ciekawe, adresat komunikatu agresywnego nadawcy w komentarzu pod postem przypomniał, że aby dostać się na parking, trzeba wpierw pokonać szlaban, który mogą otworzyć jedynie mieszkańcy posiadający do niego pilot. O tym jednak sfrustrowany "przemiły sąsiad" raczył najwidoczniej zapomnieć.
Tak czy inaczej, tego typu sąsiedzkie uprzejmości mogą być potraktowane jako jawne groźby, o czym wspominają internauci. Co więcej, gdyby frustrat jednak zdecydował się przejść od słów do czynu, groziłaby mu odpowiedzialność z tytułu art. 288 Kodeksu Karnego, czyli zniszczenia lub uszkodzenia cudzej rzeczy.
Sam autor facebookowego posta odradza realizowania pogróżek, ponieważ jego samochód został wyposażony w kamerę. Dzięki temu prawdopodobnie wie już, komu nie kłaniać się na klatce schodowej. W ostateczności nagranie mogłoby też posłużyć jako niezbity dowód w sprawie.
OFERTY AVANTI24.PL: Te komplety to kwintesencja wygody! Welurowy teraz z 40% rabatem. W sam raz na długie, chłodne wieczory