Takiej kradzieży nikt się nie spodziewa. Złodzieje działają w nowy sposób

Ukraińskie media obiegła informacja o nowej metodzie kradzieży samochodów. Złodzieje nie wykorzystują jednak wyszukanych urządzeń, a podrobione dokumenty i... naiwność laweciarzy. Potwierdza to przypadek pewnego 37-letniego przestępcy.

Złodzieje samochodów w Ukrainie wpadli na nową metodę kradzieży, która wiąże się z relatywnie niskim ryzykiem wpadki, a dodatkowo nie wymaga poniesienia szczególnie wysokich kosztów.

Na czym polega metoda?

Wpierw złodziej wytypowuje interesujący go egzemplarz, po czym spisuje numery jego nadwozia. Po ich zdobyciu przygotowuje sfałszowany dowód rejestracyjny, na którym oczywiście widnieją jego dane osobowe. Następnie dokupuje kluczyk dopasowany do marki pojazdu. Po wszystkim ponownie odszukuje pojazd i dzwoni po lawetę.

Widząc komplet dokumentów, nieświadomy niczego pracownik pomocy drogowej najczęściej daje się nabrać na zmyśloną historyjkę o zepsutym samochodzie, którego to nie da się otworzyć. Złodziej prosi go więc o przewiezienie samochodu do "mechanika", którego warsztat znajduje się najczęściej gdzieś poza miastem. Pod wskazanym adresem skrywa się dziupla, gdzie auto zostaje rozebrane na części. Kierowca lawety za wykonanie kursu otrzymuje wynagrodzenie i odjeżdża, nie mając pojęcia, że właśnie brał udział w przestępstwie.

Właśnie tak wyglądała kradzież, o jakiej poinformowała ukraińska policja. Pewien 37-letni złodziej w identyczny sposób ukradł Mercedesa Klasy S. Co więcej, pod jego adresem funkcjonariusze znaleźli jeszcze kilka kluczyków do aut innych marek oraz sfałszowane dowody rejestracyjne. Przestępcy grozi teraz kara od 8 do 12 lat więzienia. Tylko czekać, aż podobne przypadki będą miały miejsce także w Polsce.

Więcej o:
Copyright © Agora SA