Wideorejestratory montowane w samochodach przeżywają szczyt popularności, co widać po coraz większej liczbie filmów udostępnianych w internecie. Wielu kierowców wykorzystuje to urządzenie jako dodatkową ochronę lub potencjalny dowód w sprawie, np. o spowodowanie kolizji lub popełnienie wykroczenia.
Więcej ciekawych newsów motoryzacyjnych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Trzeba mieć na uwadze, że nie wszystkie kraje zezwalają na nielimitowane używanie takiego urządzenia. Jednym z przykładów są Niemcy, gdzie prawo wyraźnie stanowi, że nie można nikogo nagrywać bez jego zgody. Umieszczanie nagrań w internecie przedstawiające osoby lub tablice rejestracyjne, również jest niedozwolone bez stosownej zgody.
Sankcje w tym zakresie przewiduje rozporządzenie o ochronie danych. Stara ustawa federalna przewiduje grzywnę w wysokości do 300 tys. euro, ale nowy art. 83 GDPR podnosi poprzeczkę jeszcze wyżej. Górna granica kary za takie przewinienie wynosi 20 mln euro, czyli w przeliczeniu jakieś 100 mln zł. W przypadku firmy może to być nawet 4 proc. całkowitego rocznego obrotu.
Niemieckie prawo jest bardzo restrykcyjne w zakresie ochrony danych osobowych. Zabronione jest nawet przechowywanie nagrania z wizerunkiem osób trzecich, które nie wyraziły na to zgody. Jedynym wyjątkiem jest sytuacja, gdy materiał jest niezwłocznie przedstawiany w sądzie lub organom ścigania jako dowód w sprawie.
Innym krajem, który dość restrykcyjnie obchodzi się z tematem rejestrowania czyjegoś wizerunku jest Austria. Posiadanie wideorejestratora w samochodzie jest nielegalne w tym kraju. Kierowca przyłapany na używaniu takiego urządzenia może dostać mandat w wysokości 10 tys. euro (ok. 47 tys. zł). Oprócz tego może zostać pozwany przez osoby trzecie, których pojazdy zarejestrowano na nagraniu. Zgodnie z austriackim prawem mogą domagać się odszkodowania.