Rozlał olej na 50 km A7, uciekł, a autostradę zamknięto. Niemcy szukają sprawcy

Śliska ciecz rozlała się na autostradzie A7 w Niemczech. Wiadomo co to było, ale szukają sprawcy.

Spodobał Ci się ten artykuł? Więcej wiadomości ze świata motoryzacji znajdziesz na Gazeta.pl

W zeszłym tygodniu Niemieckie media informowały o tym, że 50 km autostrady A7 zostało zamknięte ze względu na rozlaną, śliską ciecz. Pierwotne informacje podawały, że ową cieczą była parafina. Teraz wiadomo, że tak nie było.

Zobacz wideo Kochamy motoryzację, ale musimy zrównoważyć transport

Służby były zmuszone zamknąć na kilka dni kilkadziesiąt kilometrów trasy. Oczyszczano powierzchnię preparatem na bazie alkoholu. Pogoda jednak nie pomagała w tym procesie. Ostatecznie udało się oczyścić jezdnię.

W tym samym czasie w laboratorium próbowano ustalić co dokładnie wylało się na drogę. Okazało się, że nie była to parafina, a olej pochodzenia roślinnego, najprawdopodobniej olej palmowy lub kokosowy. Co ważne, szuka się w próbkach charakterystycznych cech, które pomogłyby ustalić producenta, a co za tym idzie kto transportował produkt.

Ze wstępnych ustaleń wynika, że cysterna przewożąca olej była koloru jasnożółta. Sprawę udałoby się szybciej rozwiązać, gdyby policja mogłaby mieć wgląd do rejestru opłat drogowych. Jednak prawo o ochronie danych osobowych blokuje taką możliwość.

Można by było przypuszczać, że kierowca nie wiedział o nieszczelności transportu, jednak jak zauważają śledczy prawdopodobnie wylał się cały transport, co nawet jeśli nie zauważył kierowca, to w miejscu docelowym powinien odnotować i poinformować odpowiednie służby. Tak jednak się nie stało, przez co stworzył zagrożenie w ruchu drogowym.

Śledztwo trwa. Jak policja znajdzie odpowiedzialnego za wyciek, to postawią mu powyższe zarzuty oraz dostanie solidny rachunek za czyszczenie drogi, który może nawet wynosić milion euro.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.