O większej ilości nietypowych zdarzeń drogowych piszemy również w serwisie Gazeta.pl.
Przewożenie wieży turbiny wiatrowej jest nie lada wyzwaniem. Konstrukcja może mieć nawet 100 metrów długości, a do tego waży często bagatela 270 ton. Jak ją transportować drogami publicznymi? Sposób na ogół jest jeden. Wieża jest niejako zawieszona między dwiema platformami. W czasie jazdy wygląda trochę jak poprzeczka w trzepaku. Tyle że ta metoda transportu nadal niesie pewne ryzyko.
Ryzyko to właśnie spełniło się na węźle autostrad A1 oraz A50 pod miastem Apeldoorn w Holandii. Konkretnie, przednia część wieży uwolniła się z mocowania podczas jazdy po tzw. ślimaku i spadła najpierw na drogę, a potem stoczyła się ze wzniesienia. Szczęście w nieszczęściu jest takie, że ładunek ponadnormatywny był przewożony o 2:30 w nocy. Z uwagi na praktycznie zerowy ruch na drodze, nikt nie ucierpiał. Wypadek nie spowodował obrażeń u żadnego ze świadków, a do tego wieża nie stoczyła się np. na inne auto poruszające się po węźle.
Czemu wieża wyrwała się z pierwszego mocowania? Tego nie wiadomo. Sprawa pewnie stanie się przedmiotem policyjnego śledztwa. Dopiero jego wyniki wyjaśnią tą zagadkę.
Osoby usuwające skutki zdarzenia mimo wszystko nie miały łatwego zdarzenia. W pierwszej kolejności konieczne było usunięcie potężnej i ciężkiej wieży. Do tego należało ściągnąć na miejsce dwa żurawie samobieżne. Poza tym konieczna okazała się wymiana barierek ochronnych czy nawet elementów nawierzchni. Upadek wieży sprawił, że drogowcy naprędce musieli zmienić w sumie 25 m2 asfaltu. A więc o ile sam wypadek nie stworzył zagrożenia, o tyle usunięcie jego skutków spowodowało utrudnienia na danym węźle trwające kilkanaście godzin. Kierowcy musieli uzbroić się w cierpliwość.
Oczywiste w tej sprawie jest to, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. W tym przypadku ewidentnie nie zagrało coś w kwestii zabezpieczenia ładunku. Z drugiej strony upadek wieży turbiny wiatrowej w Holandii pokazuje, że przewożenie przedmiotów ponadnormatywnych w godzinach nocnych nie jest sposobem na celowe utrudnienie życia pracowników organizujących taki przejazd. To działanie na rzecz bezpieczeństwa. Realne działanie. Bo gdyby do wypadku doszło w czasie szczytu komunikacyjnego, jego skutki z całą pewnością byłyby dużo bardziej tragiczne. Aż strach o tym myśleć...