Pojawia się coraz więcej pewnych informacji. Konsul RP w Berlinie potwierdził, że był to polski samochód, a kierowca był Polakiem. Jeszcze więcej ujawniają niemieckie media. Dziennik "Tagespiel" donosi, że samochód poruszał się z prędkością 200 kilometrów na godzinę. To jeszcze nieoficjalna informacja. Tak samo jak ta, że Polak miał 26 lat.
Policja na razie nie podaje przyczyn wypadku. - W tej chwili niczego nie wykluczamy - przekazał rzecznik niemieckiej policji na konferencji prasowej. W mediach na razie królują dwie teorie. Jedna mówi o samobójstwie, druga o zasłabnięciu.
Do tragicznego wypadku doszło w znanym i turystycznym miejscu. Czarny mercedes wjechał w jedną z kolumn Bramy Brandenbirskie w niedzielny wieczór, około 23:30. Być może tylko tak późna godzina sprawiła, że w zdarzeniu nie ucierpiał nikt, poza zmarłym kierowcą.
Wiadomo, że samochód jechał ze wschodu z ulicy Unter den Linden. Z relacji niemieckiej policji wynika, że w samochodzie nie było nikogo poza kierowcą. Z kolei niemiecka gazeta „Bild" twierdzi, że rozbite auto miało polskie tablice rejestracyjne.
Według straży pożarnej na miejscu pracowało aż 30 osób. Samochód wciśnięty był między kolumny a ścianę, a jego blachy mocno zniszczone, koła auta i inne elementy karoserii leżały porozrzucano kilka metrów od samochodu. Wokół wraku samochodu postawiono też ekran. Aktualnie znanych jest jeszcze dość mało szczegółów. Policja nie potwierdziła nawet doniesień „Bilda" o polskim pochodzeniu mercedesa, ani danych personalnych nieżyjącego kierowcy.
"Dochodzenie w sprawie tożsamości kierowcy i tego, co się stało, trwa" - poinformowała berlińska policja w wydanym oświadczeniu.