Anna Karbowniczak zginęła we wrześniu 2020 roku w wypadku drogowym. Dziennikarka została śmiertelnie potrącona przez busa, którym podróżowały trzy osoby. Kierowca Maciej N. oraz dwoje pasażerów uciekło wtedy z miejsca wypadku.
Więcej ciekawych newsów motoryzacyjnych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
W pierwszej wersji śledczy zarzucili kierowcy spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym, ale po uzyskaniu opinii biegłego lekarza oraz eksperta od wypadków Adama Pachołka, prokuratura zmieniła zdanie. Przyjęto, że sprawcą zdarzenia jest wyłącznie dziennikarka. Anna Karbowniczak miała wymusić pierwszeństwo poprzez wyjechanie z drogi podporządkowanej na główną.
Kierowca i pasażerowie zostali skazani tylko za nieudzielenie pomocy dziennikarce. Wątek związany ze spowodowaniem wypadku przez Macieja N. został umorzony przez śledczych. Mecenas Michał Krok reprezentujący rodzinę Anny Karbowniczak złożył zażalenie.
Do sprawy włączyli się dziennikarze "Głosu Wielkopolskiego" i portalu onet.pl. Sprawa trafiła do biegłego sądowego Jerzego Hyżorka, który stworzył własną ekspertyzę całego zdarzenia. Jak wynikało z wyliczeń kolejnego biegłego – winny jest kierowca busa. Biegły obliczył, że dziennikarka jadąc drogą podporządkowaną i skręcając w lewo, zdążyła wjechać na swój pas ruchu przed nadjeżdżającym pojazdem. Wtedy kierowca busa z niewiadomych przyczyn skręcił w lewo i uderzył w dziennikarkę. Miał wtedy jechać z prędkością co najmniej 96 km/h.
Po opublikowaniu ekspertyzy przez "Głos Wielkopolski" i onet.pl, Prokuratura Krajowa wydała decyzję o wznowieniu śledztwa i powołaniu kolejnego zespołu biegłych, którzy wydadzą nową opinię w sprawie wypadku. Sprawa trwała rok, ale po raz kolejny zmieniła obraz sprawy.
Wnioski biegłych wskazały, że do wypadku przyczyniły się obie strony – dziennikarka i kierowca busa. Biegli ustalili, że "nieprawidłowe, nierozważne zachowanie" rowerzystki zmusiło kierowcę Opla do zmiany prędkości oraz "nosiło cechy nieustąpienia pierwszeństwa przejazdu". Takie zachowanie zostało ocenione jako przyczynienie się do wypadku.
W przypadku kierowcy wydano opinię, że mógł uniknąć wypadku, "gdyby podjął natychmiastowe i ekstremalne hamowanie na swoim pasie jezdni". Zamiast tego kierowca wykonał manewr zjazdu na połowę jezdni i nie wykorzystał szansy na uniknięcie wypadku. Zdaniem biegłych, takie zachowanie również należy rozpatrywać w kategoriach przyczynienia się do wypadku.
Z nowych ustaleń nie wynika, żeby kierowca busa jechał zbyt szybko. Prędkość kolizyjna – moment uderzenia samochodu w rowerzystkę – oszacowano na 50-60 km/h. Wprawdzie biegli biorą pod uwagę możliwość jazdy z dużo wyższą prędkością, ale nie są w stanie tego udowodnić.
Kierowca busa, Maciej N., cały czas posiada status podejrzanego. To dlatego, że na początku śledztwa postawiono mu zarzut nieumyślnego spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Prokuratura poinformowała, że sprawa jest w toku i na tym etapie nie należy niczego przesądzać. Jeśli po analizie opinii biegłych zarzut zostanie utrzymany, do sądu zostanie skierowany akt oskarżenia.