Poszukujesz większej ilości porad związanych z techniką jazdy? Zajrzyj zatem do serwisu Gazeta.pl.
Było o opadach śniegu i trudnościach z nim związanych. Tyle że teraz pogoda zmieniła się i to dość mocno. Mróz zamienił się w plusowe temperatury, śnieg w obszerne kałuże, a opady śniegu w opady deszczu. To oznacza, że na drodze nadal aktualnym scenariuszem może być poślizg. Jednak poślizg wodny, a nie na lodzie czy śniegu. I jest on niewiele mniej niebezpieczny.
Do poślizgu wodnego, zwanego również aquaplaningiem czy właśnie poduszką wodną, dochodzi w sytuacji, w której auto np. jedną stroną wjedzie w głęboką kałużę i opona z uwagi na prędkość lub płytki bieżnik, utraci możliwość odprowadzania wody spod czoła. Skutek? Dane koło zamiast na asfalcie, zacznie pracować na powierzchni kałuży. A tu przyczepność będzie praktycznie taka sama jak na lodzie. W skrócie, żadna!
W czasie poślizgu wodnego kierujący może utracić kontrolę nad torem jazdy samochodu. W skrajnym przypadku auto wypadnie z drogi lub dojdzie do kolizji z innym pojazdem.
W tym punkcie na usta suną się dwa pytania. Pierwsze brzmi: co zrobić, aby uniknąć efektu poduszki wodnej? Główne faktory powodujące aquaplaning są dwa. Pierwszym jest wysoka prędkość, a drugim płytki bieżnik. Redukowanie pola do popisu dla poślizgu wodnego jest zatem wolniejsze wjeżdżanie w kałużą i bezwzględne dbanie o jakość opon – zarówno letnich, jak i zimowych. Letnie powinny mieć bieżnik o wysokości co najmniej 3 mm, a zimowe 4 mm.
Bieżnik jest na tyle ważny, że przy prawie łysej oponie efekt aquaplaningu jest w stanie wywołać nie tyle kałużą, co nawet delikatny film wodny utrzymujący się na asfalcie.
Pytanie numer dwa brzmi: co robić, kiedy pojazd mimo wszystko wjedzie na poduszkę wodną? Podstawowa zasada jest jedna. Kluczowy jest tak naprawdę spokój! Kierowca powinien unikać instynktownych reakcji. Nie może gwałtownie hamować, dodawać gazu czy zaczynać ostro kontrować kierownicą. Powinien ją mocno złapać i utrzymywać na kierunku, w którym chce jechać. Niewiele mniejsze znaczenie ma jednak zredukowanie prędkości. Ale nie przez hamowanie. Kierujący musi przede wszystkim zdjąć nogę z gazu i wcisnąć sprzęgło.
Brak nerwowej reakcji na kierownicy sprawi, że samochód nie zostanie wytrącony z drogowej równowagi. Nie zacznie się np. obracać wokoło własnej osi. To skrajnie niebezpieczne! Redukcja prędkości spowoduje z kolei, że koła odzyskają kontakt z nawierzchnią, a nie powierzchnią kałuży. W ten sposób kierujący będzie miał 100-procentową pewność, że zagrożenie zostało skutecznie zażegnane.