Opel od dekad ma problem ze stworzeniem wyraźnego wizerunku swoich sportowych modeli. W przeszłości szybkie wersje aut tej marki nosiły z dumą znaczek GSi. Później z jakiegoś powodu został zmieniony na OPC. Jeszcze później pojawił się model Astra GTC, który dodatkowo namieszał klientom w głowach.
Więcej wiadomości o nowych autach przeczytasz na stronie Gazeta.pl
Teraz pora na nowe sportowe modele GSe. Takie oznaczenie było już stosowane przez tę markę. W przeszłości Opla zapisał się model Commodore GS/E, ale przede wszystkim udana, chociaż zapomniana Monza GSE z lat 80. Opel Monza GSE miał trzylitrowy silnik V6 o mocy 180 KM, napęd na tylne koła, automatyczną skrzynię biegów, sportowy mechanizm różnicowy o zwiększonym tarciu wewnętrznym (tzw. LSD — Limited Slip Differential), a przede wszystkim piękną nazwę zainspirowaną włoskim torem wyścigowym.
Nazwa GSE w historycznym modelu wzięła się od słów "Grand Sport Einspritzung" i przypominała, że silnik jest wyposażony we wtrysk paliwa. W nowych również ma przypominać, ale o czymś innym.
Teraz skrót GSE mówi, że chodzi o zelektryfikowane modele o sportowym zacięciu. Na pierwszy ogień poszły dwie hybrydy kategorii plug-in (tzw. PHEV). Opel Astra GSE w wersji hatchback oraz kombi Astra Sports Tourer GSe mają napęd na przednią oś o mocy 225 KM. SUV Opel Grandland GSe ma napęd na obie osie i wyższą moc: 300 KM.
Oba hybrydowe napędy z wtyczką znamy z aktualnych najmocniejszych wersji tych modeli. Czym zatem się różnią nowe odmiany GSe? Nie spodziewajcie się rewolucji, raczej modeli o usportowionej charakterystyce. Będą miały sztywniejsze i obniżone zawieszenia, zmienioną charakterystykę układu kierowniczego i sportowe przednie fotele z certyfikatem AGR (niemieckiej kampanii na rzecz zdrowych pleców). Wszystko po to, aby jazda tymi samochodami budziła więcej emocji.
Będą też rozmaite sportowe akcenty nadwozia i umieszczone we wnętrzu oraz efektowne felgi opracowane na wzór modelu Ronal z koncepcyjnej Manty GSe. Miałem okazję przyjrzeć się z bliska obu modelom w centrali Opla w Russelsheim, ale na przejażdżkę muszę poczekać dłużej. Co o nich myślę?
Nowym szybkim Oplom trzeba dać szansę, bo dzisiejsza rzeczywistość zmusza producentów samochodów do kompromisów. Oba modele prezentują się całkiem atrakcyjnie, chociaż nie są to pełnokrwiste sportowe modele. Za to mają możliwość bezemisyjnej jazdy, co pozwoli im przetrwać w czasach zaostrzających się norm emisji spalin.
Dodatkowo mogą dostarczyć sporo sportowych emocji. W przypadku aut tej kategorii diabeł tkwi w szczegółach, a inżynierowie Opla zazwyczaj są nieźli w dopracowaniu detali, które decydują o przyjemności płynącej z aktywnej jazdy.
Przekonam się o tym za jakiś czas, a do nowego-starego znaczka GSe trzeba się zacząć przyzwyczajać, bo ma pojawiać się na coraz większej liczbie modeli hybrydowych i elektrycznych o sportowym zacięciu. Chyba że... dyrekcja Opla znów zmieni zdanie i wprowadzi jeszcze inne oznaczenie. Oby litery GSe miały więcej szczęścia niż wcześniejsze akronimy. Trzymam kciuki, bo przystępne cenowo "hot hatche" to moja ulubiona kategoria aut.