W sieci pojawił się opis kolizji, do której doszło na rondzie Rataje w Poznaniu. To jedno z największych tego typu obiektów w Polsce. W dodatku zostało niedawno całkowicie przebudowane. Na rondo można wjechać z czterech stron, czterema pasami ruchu, a przez jego tarczę przejeżdża tramwaj.
Ruch na skrzyżowaniu jest sterowany za pomocą sygnalizacji świetlnej. Wydawałoby się, że dzięki temu trudniej o kolizję. Tymczasem całkiem niedawno doszło do stłuczki, a jej okoliczności wywołały zażartą dyskusję w sieci na temat kwestii rozstrzygnięcia winy.
Na powyższych zdjęciach widać oba samochody oraz wyznaczoną linię ruchu: żółtą i czerwoną. Oba pojazdy wjechały na skrzyżowanie na zielonym świetle i poruszały się obok siebie dwoma pasami. W miejscu oznaczonym czarnym krzyżykiem doszło do kolizji, kiedy doszło do zmiany pasa ruchu. Właśnie w tym miejscu zaczyna się cała historia.
Wydawałoby się, że kierowca auta oznaczonego żółtą linią zmieniał pas ruchu na ten, którym poruszał się samochód oznaczony czerwoną linią. W tej sytuacji wina "żółtego" samochodu jest ewidentna. Zgodnie z przepisami, samochód, który zmienia pas ruchu na inny, musi ustąpić pierwszeństwa pojazdowi, który znajduje się na tym pasie.
Jednak w tym przypadku nic nie jest takie oczywiste. Warto przyjrzeć się znakom poziomym (strzałkom) namalowanym na asfalcie, a następnie liniom przerywanym. Intencja organizatora ruchu była trochę inna. Pas, którym poruszał się samochód "czerwony", służy wyłącznie do jazdy na wprost. Jednak w momencie, gdy ruchem steruje sygnalizacja świetlna, nie ma znaczenia wyspa znajdująca się na środku skrzyżowania. Kierunek na wprost oznacza przejazd z lewej strony skrzyżowania na prawą.
W tym czasie samochód "żółty" poruszał się cały czas jednym pasem ruchu i nie wykonywał żadnych zmian. Z podobnego założenia wyszli policjanci, którzy byli na miejscu kolizji. Uznali, że winny jest samochód "czerwony" i postanowili go ukarać. Kierowca nie przyjął mandatu, a sprawa trafiła do sądu.
Miasto Poznań przygotowało specjalny film, który pokazuje, jak powinien wyglądać ruch na tym skrzyżowaniu. Taka organizacja ruchu ma sens wyłącznie w połączeniu z sygnalizacją świetlną. Gdyby doszło do awarii, mogłoby się z zdarzyć, że w miejscu kolizji samochodu "żółtego" i "czerwonego" spotkałyby się dwa zupełnie inne pojazdy. Jeden z nich poruszałby się torem jazdy samochodu "żółtego", a drugi po prostu wjechał dolnym wjazdem na rondo.
W miejscu kolizji samochody jadące tak samo, jak auto "czerwone", mogą jechać wyłącznie w prawo. Jeśli samochód wjechał na rondo południowym wjazdem i porusza się tym samym pasem, co auto "czerwone", nie może skręcić w prawo, tylko musi jechać prosto – w kierunku północnym. Tak przynajmniej wynika ze znaków poziomych namalowanych na asfalcie. W takiej sytuacji, zgodnie z zasadą prawej strony, pierwszeństwo miałby samochód jadący od południa.
Jak widać na powyższym przykładzie, rondo Rataje w Poznaniu stanowi nie lada gratkę dla osób zajmujących się na co dzień meandrami związanymi z ruchem drogowym.