Nie jest to najświeższa informacja, ale wróciła właśnie jak bumerang, to jeden z hitów tego roku. Jak wynika z notatki policyjnej, 4 października br. w godzinach południowych 51-letni Polak skontaktował się z niemieckim numerem alarmowym. Próby porozumienia się z naszym rodakiem były mocno utrudnione ze względu na barierę językową. W końcu pod numerem alarmowym pojawił się tłumacz, który pozwolił dojść do porozumienia obu stronom.
Więcej ciekawych newsów motoryzacyjnych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Okazało się, że kierowca zaparkował swój samochód na skraju lasu w pobliżu Hunsruckhohenstrasse w mieście Boppard (Nadrenia – Palantynat). Zeznał podczas rozmowy, że chciał załatwić swoją potrzebę w lesie. Kiedy w końcu załatwił jedną, wpadł na pomysł, że pójdzie szukać grzybów. Niestety, po dłuższej chwili zorientował się, że zgubił trasę i nie potrafi wrócić do miejsca, w którym zaparkował auto.
Po dwugodzinnej wędrówce nie znalazł grzybów, ale dotarł do zabudowań mieszkalnych w Boppard Buchholz. Stamtąd po raz kolejny skontaktował się z policją i poinformował, że mimo wysiłku i pokonanych kilometrów nie potrafił zlokalizować pojazdu.
W końcu funkcjonariuszom policji udało się znaleźć samochód. Stał zaparkowany niecałe cztery kilometry dalej w kierunku Koblencji. Mundurowi namierzyli też kierowcę. Jednak jego radość nie trwała długo, ponieważ okazało się, że nie pojedzie dalej.
Policjanci zabrali mu kluczyki i prawo jazdy, ponieważ wyczuli, że spożywał alkohol. Badanie alkomatem tylko potwierdziło ich podejrzenia. Niedoszły grzybiarz miał ponad 1,2 promila we krwi.