Gelenda Borysa Jelcyna na sprzedaż. Ma przesuwne tylne drzwi. Wiadomo dlaczego...

W Czechach wystawiono na sprzedaż wyjątkowego Mercedesa Klasy G, który za swoich najlepszych dni był limuzyną samego Borysa Jelcyna, byłego prezydenta Rosji, zmarłego w 2007 roku.

Świat zapamiętał Borysa Jelcyna przede wszystkim za jego zamiłowanie do alkoholu i częstych występów "w stanie po spożyciu". Jednak kontrowersyjny polityk zdziałał dużo dobrego dla swojego kraju, m.in. otworzył Rosję na współpracę z państwami zachodnimi, ocieplił stosunki ze Stanami Zjednoczonym itd. Był też pierwszym rosyjskim oficjelem, który przeprosił Polaków za zbrodnię katyńską. Nie ulega wątpliwości, że był on jedną z najbardziej wpływowych postaci w historii. Takiej osobie nie wypadało więc jeździć byle czym.

Rolę jego rządowej limuzyny w drugiej połowie lat 90. odgrywał Mercedes Klasy G. Pojazd ten właśnie trafił na sprzedaż. Jak łatwo było się domyślić, nie jest to zwyczajna pięcioosobowa wersja. Nadwozie zostało odpowiednio wydłużone i opancerzone, a w środku dołożono drugi rząd siedzeń oraz specjalne osobne fotele, wszystkie obite skórą. By łatwiej było na nich zasiąść (zwłaszcza po wypiciu co nieco), tylne drzwi są przesuwne. Ciekawostkę stanowi otwierana szyba w klapie bagażnika, przez którą ochrona mogła strzelać do potencjalnych zamachowców. Nie wiadomo jednak, czy pojazd brał udział w jakiejkolwiek strzelaninie.

Zobacz wideo

Co do jednostki, pod maską pracuje benzynowa rzędowa szóstka o pojemności 3,2 litra o mocy 210 KM, współpracująca z 4-biegowym automatem. Niektórych zdziwić może nieco fakt, że Kreml nie zdecydował się na V8. Nie było to jednak możliwe, ponieważ największym oferowanym wtedy w G klasie silnikiem (data pierwszej rejestracja pojazdu to styczeń 1996 roku) był wspomniany benzyniak 3,2 l.

Gelenda Jelcyna znajduje się aktualnie nie w Moskwie, a w Pradze. Czynnikiem zachęcającym do zakupu jest nie tylko historia, wyposażenie czy całkiem niezły stan, ale także i przebieg — niecałe 84 tys. km. Wszystko to składa się na cenę wynoszącą 100 tys. euro. Czy to dużo? To zweryfikuje rynek, jednak przez wojnę w Ukrainie, wszelkie przedmioty kojarzące się z Rosją nie są aktualnie zbyt chętnie pozyskiwane przez kolekcjonerów. Tak czy inaczej, zainteresowanych nie zabraknie.

Więcej o: