Cwaniak z Opla nie chciał czekać. Doprowadził do czołówki i dachowania [WIDEO]

Kierowca Opla zignorował podwójną linię ciągłą i wjeżdżając na przeciwległy pas ruchu, doprowadził do czołowej kolizji z Land Roverem, który potem dachował. Na szczęście uczestnicy wypadku przeżyli. Cały przebieg zdarzenia uchwycił wideorejestrator terenówki.

Tego typu materiały mrożą krew w żyłach. Wystarczy, by przypadkowy kierowca złamał podstawowe przepisy ruchu drogowego, by podróż innych zmotoryzowanych zamieniła się w koszmar.

Do zdarzenia doszło 12 września zeszłego roku na drodze krajowej nr 77 między Rudnikiem nad Sanem a Niskiem. Dopiero teraz autor materiału postanowił podzielić się nim z szerszą publicznością. Mężczyzna, kierując Land Roverem, spokojnie pokonywał kolejne kilometry trasy. Po chwili, zbliżając się do skrzyżowania, natknął się na kolejkę pojazdów, czekających aż stojące na przedzie Audi skręci w boczną ulicę. Było to jednak nie w smak wyraźnie zniecierpliwionemu kierowcy Opla, który postanowił się nieco wycwanić.

 

Zamiast czekać na swoją kolej, próbował wyprzedzić poprzedzające go pojazdy - zignorował podwójną linię ciągłą i wjechał na przeciwległy pas. Musiał tego mocno pożałować, gdy już sekundę później zderzył się czołowo z nadjeżdżającym Land Roverem. Siła uderzenia była na tyle duża, że czarna terenówka zjechała z drogi na pobocze, po czym dachowała. Mimo iż kolizja była bardzo niebezpieczna, rodzina podróżująca w pojeździe przeżyła. Niestety, ranna została żona autora, którą przetransportowano do szpitala.

W opisie materiału nie poinformowano jednak, jak sprawa zakończyła się dla kierowcy Opla. By to ustalić, skontaktowaliśmy się z przedstawicielami Komendy Powiatowej Policji w Nisku. Aktualnie czekamy na oficjalną odpowiedź. Na ten moment wiemy jednak, że wypadkiem zajął się wydział kryminalny. Możemy więc domniemywać, że sprawa znalazła swój finał w sądzie.

Ponownie apelujemy o stosowanie się do przepisów prawa ruchu drogowego. Jak widać, zignorowanie podstawowych zasad może skutkować niezwykle poważnymi konsekwencjami.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.