Możemy to oficjalnie potwierdzić. Do Polski na dobre zawitała zima. O czym informujemy również w serwisie Gazeta.pl. Niskie temperatury powinny zmienić niektóre nawyki kierowców. Co jednak z hamulcem ręcznym? Zaciągać go na postoju czy nie? Sprawdźmy.
Obiekcje dotyczące zaciągania hamulca ręcznego na mrozie mają bardzo oczywiste tło. Jego linka może bowiem przymarznąć, a to skończy się uziemieniem auta lub zniszczeniem elementów ciernych. I w poprzednim zdaniu może być wiele prawdy. Rzeczywiście istnieje takie prawdopodobieństwo. Tyle że o zadziałaniu tego efektu nie do końca decyduje niska temperatura. Bardziej kluczowe są tu zanieczyszczenia i woda. Zanieczyszczenia zbierające się podczas jazdy sprawiają, że linka i dźwigienki stopniowo zacierają się. Woda z kolei dostaje się do nieszczelnych elementów i po prostu zamarza.
Mocno na efekt zamarzania narażony jest ręczny, który... nie jest używany. To raz. Dwa czasami też jeden z hamulców przy tylnych kołach "staje" z uwagi na usterkę np. tłoczka.
Oczywiście nie wszyscy muszą obawiać się zamarznięcia hamulca ręcznego. Kogo to nie dotyczy?
Kierowca schodzi do samochodu o poranku i odpala silnik. Niestety gdy spuszcza ręczny i chce ruszyć z miejsca, przekonuje się że tylne koła cały czas są zablokowane. Co wtedy? Metod tak naprawdę jest kilka. Kierowca może spróbować:
Załóżmy że zamarznięty ręczny trzyma słabo i kierowcy uda się ruszyć. To połowiczny sukces. Bo zaciski w tylnych kołach nie odpuszczą do końca. To oznacza zniszczenie tarcz i klocków hamulcowych już na krótkim dystansie. Klocki zetrą się, a tarcze przegrzeją i spalą.