Od zawsze w tekstach publikowanych w naszym serwisie i na stronie Gazeta.pl podkreślamy, że alkohol i prowadzenie samochodu nie idą w parze. Piłeś? Nie jedź! To proste. Czemu zatem drogowcy potrafią umieszczać przy drodze znaki z określonymi procentami? Bo... nie mają one nic wspólnego z trunkami. Ich zadanie jest inne. Chodzi o wskazanie kierowcy jak trudne warunki drogowe czekają na niego.
Tablica zawierająca określoną wartość procentową (np. 8% czy 10%) jest formalnie nazywana tabliczką T-9. Sama w sobie nie przekazuje jednak żadnej informacji. Pełni bowiem rolę uzupełniającą. Uzupełnia informację przekazywaną przez znak ostrzegawczy A-22 "Niebezpieczny zjazd" lub A-23 "Stromy podjazd" o rzeczywistą wielkość spadku terenu lub wzniesienia.
Tabliczka T-9 informuje kierującego o stopniu nachylenia podjazdu lub zjazd. To już wiemy. Co jednak ma znaczyć takie ostrzeżenie? Pozwoli prowadzącemu na wcześniejsze przygotowanie się. Gdy dowie się o wzniesieniu, może zredukować bieg i zwiększyć prędkość. Tak, aby łatwiej wjechać na szczyt. Jeżeli znak będzie wskazywał na zjazd, zwolni, zredukuje bieg i będzie starał się hamować silnikiem, a nie hamulcami. Tak, żeby uniknąć poślizgu.
Zestawienie znaku A-22 i tabliczki T-9 powinno w sposób szczególny skupić uwagę kierującego w sytuacji, gdy zostanie połączone ze znakiem A-3 lub A-4 informującym o niebezpiecznym zakręcie. Rozpędzające się podczas zjazdu auto może bowiem nie "zmieścić się" w zakręcie.
W przypadku tabliczki T-9 obowiązują tak naprawdę trzy zasady. Mowa o: