Sezon na zakładanie opon zimowych uważamy za otwarty. Opowiadamy o tym także w materiałach publikowanych w serwisie Gazeta.pl. A to prowadzi do powstania pytania. Lepsze opony kierujący powinien założyć na przedniej czy tylnej osi? Zanim jednak udzielimy odpowiedzi, musimy opowiedzieć o jeszcze jednej rzeczy. Posiadanie dwóch opon w lepszym i dwóch w gorszym stanie to nie zawsze wynik oszczędności...
Przednia oś w samochodzie jest mocniej obciążona. To na ogół na niej spoczywa ciężar silnika czy konieczność manewrowania. To z kolei sprawia, że ich bieżnik w codziennej eksploatacji ściera się zdecydowanie szybciej. I różnicę można często zauważyć już po jednym sezonie. Przy samochodach intensywnie użytkowanych po dwóch sezonach rozbieżności w pomiarach wysokości bieżnika mogą być spore. W efekcie posiadanie dwóch lepszych i dwóch gorszych opon jest normą. Nie zawsze wynika z tego, że kierujący zaoszczędził i wymieniał ogumienie na nowe czy używane parami.
Kierowcy "starej daty" z całą pewnością powiedzą, że lepsze opony należy założyć na przód. I choć stwierdzenie to mogło być prawdziwe, było takie lata temu. Wtedy, gdy na rynku dominowało ogumienie dętkowe. Powód? Chodziło o minimalizowanie ryzyka wystrzału opony. Wystrzału, który spowodowałby utratę kontroli nad pojazdem. W przypadku dominujących obecnie opon bezdętkowych, ryzyka takiego nie ma. A to sprawia, że dziś lepsze opony zakłada się na tylną oś. I to bez względu na fakt czy auto ma napęd na przód, na tył, czy na wszystkie koła.
Zakładanie lepszych opon na tylne koła ma mocne uzasadnienie techniczne. Tył jest z reguły niedociążony, a do tego nie ma do dyspozycji kół skrętnych. Trudniej zatem wyprowadzić go z opresji. Ogumienie z wyższym bieżnikiem zapewni mu wyższy poziom trakcji i bardziej stabilną jazdę w zakręcie. Pojazd nie będzie tak podatny na działanie efektu nadsterowności. A nadsterowność zwłaszcza zimą może być ekstremalnie niebezpieczna. W porę nieopanowana oznacza bowiem wypadnięcie z zakrętu lub kolizję z innym pojazdem.
Oczywiście zastosowanie lepszych opon na tylnej osi ma też pewne wady. Bo gorsze opony z przodu oznaczają mniejszą odporność na aquaplaning czy gorszą sterowalność auta w czasie jazdy w deszczu. Robi się mokro? Zdejmij zatem nogę z gazu.
W tym punkcie drobne wyjaśnienie. Przednia oś jest zdecydowanie łatwiejsza do opanowania w czasie jazdy. Kierujący w razie poślizgu może skręcić kołami, ewentualnie dodać lub ująć gazu. W ten sposób ustabilizuje tor jazdy, a samochód nie zachowa się niebezpiecznie. Właśnie dlatego to przód powinien dostać słabsze opony.
Na koniec warto wspomnieć o jeszcze jednej rzeczy. Przypomnijmy poziom granicznego zużycia opon. Polskie prawo mówi o tym, że ogumienie nie nadaje się do dalszej eksploatacji, gdy jego bieżnik ma mniej niż 1,6 mm wysokości. Taka wartość to jednak zdaniem ekspertów dużo za mało. W przypadku opon letnich za granicę bezpiecznego użytkowania uważa się 3 mm. Zimówki natomiast powinny mieć klocki bieżnika o wysokości wynoszącej co najmniej 4 mm. Poniżej tych wartości kierowca powinien pomyśleć o wymianie opon.