Propaganda na rzecz sezonowej wymiany opon wystartowała na dobre jeszcze w pod koniec lat 90. XX wieku. I o tym zjawisku pisaliśmy wielokrotnie w serwisie Gazeta.pl. To wtedy kierowców w Polsce przekonywano, że różnice między sezonem zimowym i letnim są na tyle duże, że nie da się stworzyć jednego produktu, który łączyłby ich wymogi. To stąd właśnie wzięło się powiedzenie dotyczące opon wielosezonowych i mówiące o tym, że jak coś jest do wszystkiego, to da facto jest do niczego.
W poprzednim akapicie pisałem o propagandzie. To słowo ma jednak zbyt pejoratywny wydźwięk. I użyłem go trochę na wyrost, bo tak naprawdę dobrze się stało, że kierowców edukowano. W przeciwnym razie do dziś 90 proc. z nich próbowałaby nie tyle jechać, co przesuwać się w głębokim śniegu na oponach letnich. To nie ma nic wspólnego ani z bezpieczeństwem, ani kolejną przywarą Polaków, czyli kozactwem. To raczej efekt głupoty. Wielkiej głupoty.
Kozactwo polskich kierowców? To slogany zaczynające się od słów: kiedyś to były czasy i kiedyś to było. To coś na kształt słynnych słów Bronisława Komorowskiego mówiących o tym, że polski pilot to i na drzwiach od stodoły poleci.
Tyle że w tym punkcie ciekawe jest to, że historia zatoczyła koło. Bo o ile w latach 90. XX wieku wbijano nam do głowy konieczność stosowania dwóch kompletów opon, o tyle dziś kierowcy coraz chętniej odchodzą od tego modelu. Tyle że na szczęście nie idą w stronę ciągłej jazdy na oponach letnich. Przestawiają się na całoroczne. Czy to ma sens? A jak tak, to kiedy? To postanowiliśmy sprawdzić w dzisiejszym materiale.
Opony całoroczne bez wątpienia nie przepadają za skrajnymi warunkami. Nie nadają się zatem do eksploatacji w warunkach górskich w czasie tęgiej zimy, nie sprawdzą się w czasie intensywnej eksploatacji czy nie do końca są dostosowane do gwarantowania wyjątkowej trakcji i osiągów w czasie mocno dynamicznej jazdy. Specjaliści podkreślają to od lat, ogumienie całoroczne nadaje się głównie do pojazdów o średniej mocy, które poruszają się przede wszystkim w ruchu miejskim i nie pokonują rocznie dużych przebiegów.
Ceny opon całorocznych są porównywalne z cenami opon letnich czy zimowych. Dla przykładu w przypadku najpopularniejszego obecnie w Europie rozmiaru 205/55 R16, za jedną sztukę trzeba zapłacić od 270 do 500 zł. To daje kwotę wynoszącą od 1080 do 2000 zł za komplet. Tak, wytrzyma on zdecydowanie mniejszy przebieg od dwóch kompletów opon sezonowych. Tyle że jednocześnie stanowi o połowę mniejszą inwestycję.
Praktycznie nie ma znaczenia jaki rozmiar opon producent zaleca do twojego samochodu. Opony całoroczne takiej wielkości i tak znajdziesz. Oferta rynkowa jest na tyle szeroka, że są w niej zarówno modele przeznaczone do aut miejskich, rodzinnych, SUV-ów, limuzyn czy kombiaków. Najsłabiej wygląda segment opon wielosezonowych sportowych. Powód? Jak już pisaliśmy wcześniej, ogumienie całoroczne nie przepada za skrajnymi warunkami. A dynamiczna jazda w zakręcie bez wątpienia takie właśnie tworzy.