Od 1 listopada weszły w życie nowe przepisy wprowadzone rozporządzeniem Ministra Infrastruktury dotyczące obowiązkowych badań technicznych pojazdów. Podczas wizyty u diagnosty kierowcy będą pytani o system eCall (automatyczne wzywanie pomocy w razie wypadku).
Więcej ciekawych newsów motoryzacyjnych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
System eCall jest obowiązkowo instalowany w samochodach z nową homologacją, które wyprodukowano po 31 marca 2018 r. Diagnosta obowiązkowo sprawdzi, czy samochód jest wyposażony w takie urządzenie. Oprócz tego będzie musiał sprawdzić poprawność działania eCall, gdy będzie to możliwe.
To właśnie ta kwestia wzbudza najwięcej zamieszania wśród diagnostów. Rozporządzenie nie określa dokładnej procedury, a diagności narzekają na brak dostępu do narzędzi pozwalających na diagnostykę urządzenia.
Kolejna zmiana, która uderzy po kieszeniach kierowców to nowe rekomendacje Komisji Nadzoru Finansowego, które weszły w życie od 1 listopada br. Ceny obowiązkowego ubezpieczenia komunikacyjnego OC były w ostatnich latach na rekordowo niskim poziomie, ale te czasy szybko się skończą.
Pod koniec pierwszego kwartału średnia cena składki wynosiła 488 zł. Była niższa o prawie 2 proc. niż rok wcześniej. Jednak już w pierwszym półroczu średnia cena polisy OC wynosiła 524 zł.
Nowe rekomendacje KNF zobowiązują ubezpieczycieli, żeby składki obowiązkowego ubezpieczenia OC pokrywały co najmniej koszty wypłacanych odszkodowań oraz koszty prowadzonej działalności. Wyższe koszty szkód spowodują podwyżkę ceny polis dla klientów.
Ubezpieczyciele są prawnie zobowiązani do tego, by składki, które zbierają od kierowców pokryły co najmniej koszty wypłacanych odszkodowań oraz koszty prowadzonej działalności. Wyższe koszty szkód oznaczają wyższe ceny polis dla klientów. Podwyżki cen OC są więc bardzo prawdopodobne, będą odzwierciedleniem inflacji, rekomendacji KNF, droższych napraw, przerw w łańcuchu dostaw. Tymczasem klienci są zainteresowani tym, aby cena za to ubezpieczenie była jak najniższa. Dla wielu osób poniesienie tych kosztów będzie bardzo trudne.
- powiedział Jan Grzegorz Prądzyński, prezes zarządu Polskiej Izby Ubezpieczeń. Zdaniem analityków firmy ubezpieczeniowe będą odkładać podwyżki jak najdłużej będzie to możliwe. Na razie można się spodziewać korekty o kilkadziesiąt złotych, ale docelowo podwyżki wyniosą nawet kilkadziesiąt procent. W opiniach najczęściej przewija się przełom roku, jaka data graniczna zastosowania nowych rekomendacji.