Historia Lorenzo Daya jest z gatunku tych, które nie miały prawa się wydarzyć. Złodziej grasował w rejonie Dystryktu Kolumbii i najchętniej kradł sportowe modele marki Dodge. Przestępczy proceder trwał prawie rok, w tym czasie przez Daya zginęła jedna osoba, a wiele innych zostało poszkodowanych.
19 marca 2022 r. Lorenzo Day został aresztowany w Hyattsville po próbie kradzieży i kraksie z innym autem. 8 czerwca, kilka dni po zwolnieniu z aresztu za kaucją ukradł kolejne auto. W czasie ucieczki przed policją znów miał czołowe zderzeni. Kierowcą Hondy jadącej z przeciwka był 66-letni Johnny Morris, który zmarł w wyniku obrażeń odniesionych w wypadku.
Po jego spowodowaniu Day został ponownie aresztowany, po czym po raz kolejny zwolniony. Już osiem dni później przyłapano go na jeździe kolejnym skradzionym autem w Marlboro. Ponownie został zwolniony.
To nie koniec. 21 czerwca aresztowano go znowu na podstawie nakazu wydanego za poprzednie przestępstwa. Tym razem też zwolniono go za kaucją! Dopiero po piątym aresztowaniu 30 czerwca (za porwanie i napad z bronią w ręku razem z Davidem Sandersem). Wspólnicy wozili porwanego ślusarza przez wiele godzin.
Więcej motoryzacyjnych ciekawostek znajdziesz na Gazeta.pl
Próbowali go zmusić do dorobienia kluczy do skradzionego wcześniej czerwonego Dodge'a Chargera i nakazali wypłacać pieniądze z bankomatów. W końcu znów się rozbili w czasie ucieczki, razem z ofiarą wciąż przetrzymywaną w aucie. Dopiero wtedy sędzia zdecydował nie wyznaczać kaucji. Ze względów proceduralnych Lorenzo Day do dziś nie usłyszał zarzutów za spowodowanie śmierci Morrisa.
Za to usłyszał wiele innych. Podobno łącznie było ich aż 106. Jak to możliwe, że przestępca pozostawał tak długo na wolności, pomimo ciągłych zatargów z prawem? Pomiędzy grudniem 2021 r. i lipcem 2022 r. policja zatrzymywała go co najmniej cztery razy. Wkrótce później zawsze był zwalniany do domu. Gdyby tak się nie stało, Johnny Morris prawdopodobnie dalej by żył.
Według relacji dziennikarza stacji NBC4 Washington, Lorenzo Day był członkiem czteroosobowej szajki złodziei, która specjalizowała się w kradzieżach dwóch sportowych modeli marki Dodge: sedana Charger i coupe Challenger. Nie wiadomo, w jaki sposób się do nich dostawali i je uruchamiali, ale dopracowali swój plan do perfekcji. Podobno nawet ćwiczyli ucieczki tymi dwoma modelami, aby potem szły im możliwie sprawnie.
Sygnałem na to są relacje świadków oraz mandaty z fotoradarów, które wielokrotnie otrzymali. Jeździli po mieście z prędkościami 70-80 mil/h (113-129 km/h), a łączna kwota kar rosła w nieboskłon. Co z tego, skoro nikt ich nie egzekwował.
Dziennikarz twierdzi, że podobne masowe kradzieże aut marki Dodge zdarzały się też w innych stanach: Ohio i Michigan. Prawdopodobnie było tak, bo auta tej marki są szczególnie łatwe do otwarcia i uruchomienia przy pomocy popularnego narzędzia serwisowego AutoProPAD firmy XTool. Być może schemat jest taki sam w przypadku kradzieży szajki Daya.
Urządzenie diagnostyczne AutoProPAD kosztuje około 2 tys. dolarów. Podobne terminale są dostępne również w Polsce w cenie około 5 tys. zł. Pozwalają m.in. na programowanie nowych kluczy. Jak wskazuje amerykański przykład, być może również bez wiedzy właściciela auta.
To by wyjaśniało metodę kradzieży. Natomiast dalej pozostaje tajemnicą, dlaczego Lorenzo Day pomimo tylu przypadków ich dokonania i aresztowań, ciągle pozostawał na wolności. Skradzione przez niego przez dziewięć miesięcy auta są wycenione na dokładnie 1 136 582 dolary. W tej sumie nie uwzględniono ceny życia straconego przez jednego Amerykanina oraz zszarganych nerwów dziesiątek innych osób. Wszystko przed wadliwie działający wymiar sprawiedliwości, który miał chronić swoich obywateli.