Za telefon w ręku kierowca straci prawo jazdy. Nowy mandat budzi kontrowersje

Ale czy słusznie? Używanie telefonu podczas jazdy to jeden z najniebezpieczniejszych nawyków, które łatwo zbagatelizować. A jeszcze łatwiej wyplenić...

"Utrata prawa jazdy za telefon", "dwa mandaty za telefon i utrata prawa jazdy" to frazy, które pojawiły się w polskim internecie i cieszą się dużym zainteresowaniem. O co chodzi? Oczywiście nie o wprowadzenie przepisu, że za używanie telefonu podczas jazdy kierowca będzie automatycznie tracił prawo jazdy, jak jest np. w przypadku przekroczenia prędkości o ponad 50 km/h w terenie zabudowanym. Kontrowersje budzi nowa, bardzo dotkliwa kara za to wykroczenie. To aż 12 punktów karnych. Kara pieniężna to 500 zł.

O nowych mandatach piszemy więcej na stronie głównej gazeta.pl

Zobacz wideo Motospacer z najlepszym polskim golfistą

Mandatowa rewolucja od 17 września. Czy za telefon można stracić prawo jazdy?

Wszystko zaczęło się od wprowadzenia 17 września nowe taryfikatora punktów karnych. Limit wciąż wynosi 24 punkty, a w taryfikatorze pojawiły się wykroczenie po 15, 13 i 12 pkt. To oznacza, że kierowcy będą mogli łatwo stracić prawko za dwa wykroczenia.

Biorąc pod uwagę, że limit się nie zmienił, to rzeczywiście możliwe jest, że za rozmowę przez telefon kierowca straci prawo jazdy. I nie musi być drogowym recydywistą. Teoretycznie może to być jego drugi mandat w karierze. Choć wcześniejsze wykroczenie musi należeć do tych najbardziej karanych, trudno więc mu chyba współczuć... 15 i 13 punktów karnych przewidziano za naprawdę najbardziej nieodpowiedzialne zachowania na drodze.

A co z "dwa mandaty za telefon i utrata prawka"? To troszkę naciągane. W sumie kierowca zbierze wtedy 24 punkty. Prawo jazdy traci się, kiedy przekroczymy ten limit. Nie jest to jednak do końca nieprawda. Uprawnienia stracą niedoświadczeni kierowcy, którzy mają prawo jazdy krócej niż rok. U nich dopuszczalny limit to 20 punktów.

Skąd takie kontrowersje?

Kiedy większość tych najbardziej kosztownych dla kierowcy mandatów nie budzi aż takich kontrowersji, to wpisanie aż 12 punktów karnych za "naruszenie zakazu korzystania podczas jazdy z telefonu wymagającego trzymania słuchawki lub mikrofonu w ręku przez kierującego pojazdem" elektryzuje wielu kierowców.

Nie brak komentarzy, że to klasyczna nagonka na kierowców i kara nieadekwatna do przewinienia. 12 punktów dostaniemy też za m.in. spowodowanie wypadku, naruszenie zakazu zawracania na drodze szybkiego ruchu czy "nieustąpienie pierwszeństwa przez kierującego pojazdem, który skręca w drogę poprzeczną, pieszemu przechodzącemu na skrzyżowaniu przez jezdnię drogi, na którą wjeżdża".

Zdaniem wielu wykroczenia znacznie większego kalibru. Czy aby na pewno?

Zły nawyk, który może skończyć się tragedią

Złapanie za smartfon wydaje się niegroźne i zwykle "robimy to tylko na krótką chwilę", ale to pułapka. Nawet odczytanie powiadomienia może zakończyć się tragedią. Z badań Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego wynika, że używanie telefonu komórkowego może zwiększyć prawdopodobieństwo pojawienia się niebezpiecznej sytuacji na drodze aż 2,7 raza. Z kolei Instytut Transportu Samochodowego zwraca uwagę, że w Polsce co kwadrans dochodzi do wypadku na drodze, a co czwarty spowodowany jest korzystaniem podczas jazdy z telefonu.

Zdecydowanie najniebezpieczniejsze jest odczytywanie i pisanie SMS-ów, maili i wiadomości na komunikatorach. Tylko żeby odczytać wiadomość, kierowca odrywa wzrok od drogi na minimum 5 sekund, co oznacza, że przy prędkości 70 km na godz. przejeżdża z zamkniętymi oczami długość całego boiska piłkarskiego. To obrazowe porównanie. Jeżeli wolicie twarde liczby, to we wspomnianym raporcie Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego wykazano, że pisanie i odczytywanie SMS-ów zwiększa dziesięciokrotnie szansę zdarzenia "sytuacji krytycznie niebezpiecznej".

Dlatego powinniśmy zrobić wszystko, żeby wyplenić ten nawyk. W nowych samochodach zestaw głośnomówiący jest standardem, w wielu starszych - również. Rozmawiać można przecież też przez słuchawki. SMS-y i powiadomienia? Tu już trzeba trochę silnej woli. Ale może warto? Lepiej chyba wrócić bezpiecznie do domu.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.