Kierowcy stali 12 godzin w piekielnym upale. Koszmarny powrót z festiwalu

Uczestnicy tegorocznego festiwalu Burning Man nie będą wspominać dobrze powrotu z imprezy. Na pustynnej autostradzie powstał wielokilometrowy korek. Kierowcy prażyli się w 40-stopniowym upale przez kilkanaście godzin.

Patrząc na zdjęcia z tegorocznego festiwalu Burning Man można pomyśleć, że jest to scena z jakiegoś postapokaliptycznego filmu. Tymczasem to wszystko działo się naprawdę. Właśnie tak wyglądał powrót z festiwalu zorganizowanego na pustyni w stanie Nevada. Uczestnicy powracający z imprezy musieli stać przez kilkadziesiąt godzin w piekielnym upale.

Więcej ciekawych newsów motoryzacyjnych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Tegoroczna edycja festiwalu Burning Man odbyła się po dwuletniej przerwie spowodowanej koronawirusem. Frekwencja była rekordowa, co później przełożyło się na ogromne korki podczas powrotu z imprezy, która jak co roku odbyła się na pustyni Black Rock.

Zmotoryzowani uczestnicy festiwalu stali w ogromnym korku przez wiele godzin. Wyjazd z imprezy zajął od ośmiu do dwunastu godzin. Ostrzegał o tym nawet organizator festiwalu, rekomendując pozostanie na miejscu zamiast kilkugodzinnego postoju w temperaturze zbliżającej się do 40 stopni Celsjusza.

Zobacz wideo

Jednak na niewiele zdały się te porady. Festiwal zakończył się kilka dni temu, ale zdjęcia i nagrania obrazujące koszmarną sytuację krążą nieustannie w sieci. Jezdnia o szerokości piętnastu pasów ruchu była całkowicie zablokowana przez wiele kilometrów. Wielu uczestników imprezy relacjonowało na żywo postój za pośrednictwem mediów społecznościowych, żeby w jakiś sposób zabić czas związany z oczekiwaniem na wyjazd.

Piekielna temperatura i kilkukilometrowe korki nie były jedynym utrudnieniem dla organizatorów podczas tegorocznej edycji festiwalu. Przez teren imprezy przeszła bardzo mocna burza piaskowa przez co wszystko było pokryte bardzo grubą warstwą pyłu.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.