Policja nie raz namawiała do samodzielnego zatrzymywania pijanych kierowców. W ramach tzw. obywatelskiego ujęcia mamy prawo zabrać takiej osobie kluczyki i poczekać z nią na przyjazd mundurowych. Ten mężczyzna tak właśnie postąpił, ale słuszna postawa nie wyszła mu na dobre, bo miał coś na sumieniu.
Wezwanie do interwencji policjanci dostali 5 września, kilka minut po północy. Zgłaszający zauważył, jak kierowca na pobliskim parkingu uderzył w zaparkowane auto. Sprawca kolizji wydawał się pijany, dlatego uczynny obywatel zabrał mu kluczyki i wezwał policję.
Na miejsce przyjechali mundurowi z bolesławieckiej komendy, którzy przejęli zatrzymanego kierowcę i przebadali go alkomatem. Mężczyzna ten to 36-letni obywatel Ukrainy, który faktycznie był kompletnie pijany - w wydychanym powietrzu miał aż 2 promile alkoholu.
Jak podkreślają policjanci, 36-latek podczas zatrzymania był bardzo agresywny i nie wykonywał poleceń. Mężczyznę zatrzymano i odebrano mu prawo jazdy. Pod koniec interwencji funkcjonariusze postanowili jednak sprawdzić w bazie również mężczyznę, który dokonał obywatelskiego zatrzymania. Postąpił słusznie, ale - jak się okazało - również miał coś na sumieniu.
Zgłaszającym był 34-latek z powiatu bolesławieckiego, który był poszukiwany przez policję z Jeleniej Góry w związku z inną sprawą. Mężczyzna jest podejrzany o kradzież miedzianych elementów infrastruktury linii kolejowej o łącznej wartości aż 130 tys. złotych.
Ostatecznie zatrzymano więc zarówno pijanego kierowcę, jak i zgłaszającego, który dokonał obywatelskiego zatrzymania. Ten pierwszy odpowie za jazdę w stanie nietrzeźwości, spowodowanie kolizji i naruszenie nietykalności cielesnej policjanta, za co grożą mu trzy lata więzienia. Ten drugi za kradzież może trafić za kratki nawet na osiem lat.