Wiosna, lato i jesień to czas, gdy rowerzystów - szczególnie w miastach - jest bardzo dużo. Niestety infrastruktura rowerowa w Polsce wciąż jest na dość kiepskim poziomie, a gdy drogi dla rowerów nie ma, cykliści najczęściej mają obowiązek korzystać z jezdni, dzieląc ją z samochodami i innymi pojazdami.
Nie mają jednak obowiązku posiadania prawa jazdy ani karty rowerowej (przynajmniej ci pełnoletni), ani tablic rejestracyjnych, co sprawia, że są na drodze anonimowi. Część cyklistów wykorzystuje ten fakt, wyjeżdżając na drogi bez żadnej znajomości zasad ruchu drogowego, a część zwyczajnie nie przejmuje się przepisami ani konsekwencjami swojej jazdy.
Co zatem w sytuacji, gdy dojdzie do zderzenia samochodu z rowerem? Wszystko zależy od tego, kto spowodował kolizję lub wypadek. Jeśli był to kierowca auta, sprawa jest prosta. Każdy samochód dopuszczony do ruchu musi mieć wykupione ubezpieczenie OC, a zatem ewentualne uszkodzenia roweru zostają pokryte z polisy kierowcy.
Znacznie bardziej problematyczne są kolizje spowodowane przez rowerzystów (czyli, gdy w 100 proc. są sprawcami). Uszkodzenia powstałe w wyniku uderzenia roweru w samochód mogą wydawać się nieduże, ale dziś nawet naprawa uszkodzonego zderzaka, lampy lub jednej z szyb to zazwyczaj koszt sięgający kilkuset lub kilku tysięcy złotych.
Towarzystwa ubezpieczeniowe oferują co prawda odpowiednie polisy dla rowerzystów, ale sporo prawo nie przewiduje obowiązku posiadania OC, wielu rowerzystów nie decyduje się na jego wykupienie. A zatem, gdy cyklista nie ma ubezpieczenia, musi odpowiadać za szkody z własnej kieszeni (podobnie jak pieszy).
W przypadku wypadku (a więc, gdy ucierpieli ludzie), należy udzielić pomocy rannym i wezwać odpowiednie służby - pogotowie ratunkowe. W razie kolizji (nikt nie ucierpiał, uszkodzone zostały jedynie pojazdy) konieczne jest usunięcie pojazdów z drogi, ale sprawę można załatwić bez udziału policji. Jeśli to rowerzysta doprowadził do zderzenia i poczuwa się do winy, sprawę można załatwić polubownie.
Gorzej, jeśli cyklista nie chce uznać swojej winy lub próbuje uniknąć płacenia za szkody z własnej kieszeni. Wtedy najlepiej wezwać policję, a mundurowi rozstrzygną spór. Potem kierowca posiadający autocasco może zwrócić się o pomoc do swojego ubezpieczyciela, a ten najczęściej zwróci koszty naprawy auta. Potem firma wystąpi z regresem ubezpieczeniowym przeciwko rowerzyście i - jeśli procedura zakończy się szczęśliwie - nie skasuje właścicielowi auta zniżek za bezszkodową jazdę.
Najtrudniej jest w sytuacji, gdy rowerzysta nie wykupił dobrowolnego OC, a kierowca dobrowolnego AC. O ile straty są znacznej wartości, warto poprosić o pomoc prawnika. Być może rowerzysta jednak poczuje się do odpowiedzialności i zwróci koszty naprawy auta. W przeciwnym razie poszkodowany kierowca samochodu może starać się o odszkodowanie już tylko w postępowaniu cywilnym na drodze sądowej. To jednak niestety skomplikowany i najczęściej długotrwały proces.