W kalifornijskim wypadku zginęło sześć osób. Sprawczyni grozi 90 lat więzienia za zabójstwo

Prokurator okręgowy hrabstwa Los Angeles oskarżył mieszkankę Houston w Teksasie o spowodowanie wypadku, w którym zginęło sześć osób. Twierdzi, że zrobiła to umyślnie, dlatego można mówić o zabójstwie z zamiarem ewentualnym.

4 sierpnia o godz. 13:30 Nicole Linton przejechała na czerwonym świetle przez skrzyżowanie ulic La Brea i Slauson w dzielnicy Los Angeles, Windsor Hills. Zrobiła to z prędkością 145 km/h w ogóle nie hamując przed rzeką samochodów jadącą w poprzek.

Więcej na temat bezpieczeństwa ruchu drogowego przeczytasz na stronie Gazeta.pl

Jej mercedes po zderzeniu z dwoma innymi autami zmienił się w kulę ognia i uderzył w stację paliw przy skrzyżowaniu. W wypadku zginęło sześć osób, a osiem innych zostało rannych, w tym pięć bardzo poważnie. Śmierć poniosły osoby jadące przez skrzyżowanie i stojące na stacji benzynowej, m.in. ośmiomiesięczne dziecko i jego matka, która była w ciąży.

Samochód Linton uderzył w inne auta oraz słup na stacji, ale jego kierowczyni, o dziwo, wyszła z niego tylko ze złamanym nadgarstkiem i stopą. Została aresztowana w szpitalu.

Dlaczego zdarzenie, które spowodowała amerykańska pielęgniarka, nie zostało zakwalifikowane jak normalny wypadek, tylko zabójstwo? Żeby zrozumieć motywację prokuratury, trzeba się nieco cofnąć w czasie.

Zachowanie było na tyle rażące, że na jego podstawie możemy domniemywać istnienie złośliwości

- powiedział na konferencji prasowej George Gascon, prokurator okręgowy w Los Angeles

Po tragedii uruchomiły się amerykańskie media i na światło dzienne wyglądało coraz więcej szczegółów. "Los Angeles Times" twierdzi, że kalifornijska drogówka bada, czy kierująca mercedesem 37-latka była pod wpływem środków odurzających: alkoholu lub narkotyków, ale na razie nie ma na to dowodów. Gazeta informuje, że adwokat Amerykanki sprawdza historię medyczną swojej klientki, a zwłaszcza przebytych chorób psychicznych.

 

Nicole Linton spowodowała łącznie 14 wypadków

Policja prześledziła jej historię kierowcy. Okazało się, że Linton była w przeszłości sprawczynią aż 13 wypadków. W jednym z nich została ranna pojedyncza osoba. Media twierdzą, że powodowała wypadki od czasu śmierci swojego chłopaka, który zginął w wypadku na motocyklu w 2017 r. Na tej podstawie prokuratura wyciągnęła wniosek, że oskarżona może działać z premedytacją i na pewno ma świadomość konsekwencji tak niebezpiecznej jazdy.

W tej chwili trwają próby odzyskania informacji z tzw. czarnej skrzynki auta, którym przejechała na czerwonym świetle. Jeśli kobiecie zostanie udowodnione zabójstwo drugiego stopnia sześciu osób oraz zranienie pięciu kolejnych, grozi jej 90 lat więzienia.

Adwokat Linton wnioskował o wyznaczenie kaucji w wysokości 300 tys. dolarów. Sąd najpierw podniósł ją do 9 milionów dolarów, a później w ogóle odmówił zwolnienia z aresztu, ze względu na możliwość ukrywania się przed wymiarem sprawiedliwości.

Niezależnie od sądowego wyroku, historia 37-letniej Nicole Lorraine Linton jest przygnębiająca. Kosztowała życie i zdrowie wielu osób. Perspektywa tego, że po ulicach poruszają się ludzie, którzy chcą nas zabić i mają świadomość takiej ewentualności, budzi grozę. Sądząc po tym co dzieje się również na naszych drogach, to nie tylko amerykański problem.

Więcej o:
Copyright © Agora SA