O przepisach drogowych w Polsce i na świecie szerzej opowiadamy również w tekstach publikowanych w serwisie Gazeta.pl.
Analizując niektóre przepisy nie da się dojść do innego wniosku niż ten, że powstały one z myślą o jednym celu. Ustawodawcy musiało chodzić o skomplikowanie życia kierowców. I co gorsze, przykłady absurdalnych zapisów można tak naprawdę mnożyć. Dziś przytoczymy najważniejsze z nich.
Gdy po przeczytaniu tego materiału wyjedziecie do swojego auta, rzućcie okiem na ramkę, w której umieszczone są tablice rejestracyjne. Z 99-proc. pewnością możemy powiedzieć już teraz, że znajduje się na niej naklejka z logo producenta, ewentualnie adresem serwisu i chwytliwym hasłem reklamowym. I choć taka sytuacja jest praktycznie normą w Polsce, niestety stanowi wykroczenie. Naklejka na ramce łamie bowiem zasadę opisaną w art. 60 ust. 1 pkt 3 ustawy Prawa o ruchu drogowym.
Ozdabiania tablic rejestracyjnych oraz umieszczania z przodu lub z tyłu pojazdu znaków, napisów lub przedmiotów, które ograniczają czytelność tych tablic jest bez wątpienia "kosztowną" przyjemnością. W zgodzie z nowym taryfikatorem mandatów kierujący dostanie 500 zł mandatu i 1 punkt karny.
Bezapelacyjnym absurdem numer dwa jest ograniczenie prędkości na motocyklu do 40 km/h w sytuacji, w której kierujący przewozi pojazdem pasażera w wieku do 7 lat. I choć bezpieczeństwo nieletnich rzeczywiście musi być priorytetem, tak skonstruowany przepis nie zawsze o to bezpieczeństwo dba. Niższy limit szybkości w mieście? Zgadzamy się. 40 km/h obowiązuje jednak również w trasie. Wyobrażacie sobie podróż jednośladem z taką prędkością po drodze ekspresowej lub autostradzie? To już nie ma za dużo wspólnego z zapewnieniem bezpieczeństwa komukolwiek...
Oczywiście nie myślcie, że głupie potrafią być tylko przepisy stanowione w Polsce. Bywa, że zapisy obowiązujące za granicą są jeszcze bardziej absurdalne. Przykład? Wiecie o tym, że w Hiszpanii kierujący posiadający wadę wzroku, powinni wozić ze sobą zapasową parę okularów? A to jeszcze nie koniec. Bo gdy np. na Wyspach Kanaryjskich zaparkujecie pojazd obok śmietnika, służby porządkowe mogą zlecić jego odholowanie na parking policyjny. A dodatkowo za używanie antyradaru możecie zapłacić nawet 6 tys. zł mandatu. To daje jakieś – UWAGA! – 28,2 tys. zł.
A na Hiszpanii świat się nie kończy przecież... Dlatego z Hiszpanami o tytuł najbardziej absurdalnego przepisu prawa o ruchu drogowym postanowili powalczyć Japończycy i Szwajcarzy. Wiedzieliście o tym, że aby móc pozwolić sobie na zakup samochodu w Kraju Kwitnącej Wiśni trzeba najpierw kupić... miejsce parkingowe? I co więcej, to nie może się znajdować dalej niż 2 km od miejsca zamieszkania. Jeżeli chodzi o Szwajcarię, to obowiązuje w niej zakaz mycia ręcznego samochodu w niedzielę. Tego dnia można skorzystać wyłącznie z myjni automatycznej.