Niemcy wprowadziły tanie bilety na komunikację. Europejska potęga chce wygrać z korkami

Niemcy znalazły prosty sposób na poradzenie sobie z natłokiem aut na ulicach. Po wprowadzeniu tanich biletów na komunikację miejską duża część obywateli przerzuciła się właśnie na ten rodzaj transportu.

Duży ruch samochodów na ulicach przyprawia niejednego ekologa o ból głowy. Niemcy chcąc zaradzić problemowi (ruchu, nie ekologów), postanowiły wprowadzić tanie bilety na komunikację miejską. Efekty są zaskakujące.

Bilet miesięczny za dziewięć euro

Jak podaje Automotive News Europe od początku czerwca w Niemczech można zakupić bilet miesięczny w cenie dziewięciu euro (aktualnie ok. 42 zł). Bilet uprawnia do nieograniczonej liczby przejazdów w obszarze całej sieci transportu publicznego. Z oferty skorzystać można do końca sierpnia.

Zdaniem pomysłodawców tak intratna oferta ma przynieść efekt w postaci zmniejszenia emisji spalin, a także załagodzić skutki inflacji, która utrzymuje się w Niemczech na poziomie 7,6 proc. (dane na czerwiec).

Porównując cenę do średnich niemieckich zarobków, nie dziwi fakt, że tak duża ilość osób zdecydowała się na skorzystanie z takiej oferty. 

Dane mówią same za siebie

Mimo iż większość Niemców, jak przystało na obywateli motoryzacyjnej potęgi, przyzwyczajona jest do korzystania z samochodów, tak obniżenie cen biletów dało zaskakujące wyniki.

Jak pokazują dane zebrane przez firmę TomTom dla agencji Reuters, w tygodniu rozpoczynającym się 20 czerwca w 23 z 26 miast natężenie ruchu w godzinach szczytu spadło w porównaniu do analogicznego okresu w poprzednim miesiącu (trzeci tydzień, od 16 maja). Na wybór akurat tych dni do zebrania odpowiednich danych miał wpływ brak dni wolnych od pracy.

Jak mówi pracujący dla TomTom specjalista ds. ruchu drogowego Ralf-Peter Schaefer - "Spadek ten jest związany z wprowadzeniem biletu za 9 euro".

Nie tylko cena zachęciła do takiego wyboru

Cena to tylko jeden z powodów, dla którego Niemcy przerzucili się na autobusy, pociągi i tramwaje. Wysokie ceny paliw, osiągające poziom ponad 2 euro za litr, a także wpływ pandemii i związana z nią zmiana trybu pracy mają niejednokrotnie większe znaczenie.

Dane za czerwiec pokazują mniejsze zatłoczenie ruchu w porównaniu z majem tego roku i czerwcem 2019 roku przed pandemią.  W pierwszym przypadku zmniejszyło się ono w 24 z 26 miast, z kolei w porównaniu do czerwca 2019 w 21 z 26 miast.

Pociągi górą

Jak podaje niemiecki urząd statystyczny, tani bilet przyczynił się również do wzrostu ruchu pociągów, który w czerwcu wzrósł o 42 procent w porównaniu z analogicznym okresem w 2019 roku. Wzrost można było zaobserwować zwłaszcza w weekendy. Mogli odczuć to zwłaszcza pracownicy kolei, którzy byli zmuszeni wysłuchiwać skarg na przeładowanie wagonów.

Trudno jednak uwierzyć, by ludzie w przyszłości mieliby masowo rezygnować z jazdy samochodami na rzecz komunikacji miejskiej. Cytowany wcześniej specjalista Ralf-Peter Schaefer jest tego najlepszym przykładem. Sam stwierdza, że na dojazd do swojego berlińskiego biura woli wybrać samochód. Pozwala mu to zaoszczędzić trochę czasu.

Wnioski płynące z eksperymentu mogłyby zainteresować rządzących również w innych państwach. Niemcy nie są jednak pionierem. Pierwszym państwem, które wprowadziło darmowy transport publiczny, był Luksemburg - zadecydował o zmianie w 2020 roku. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.