O innych rodzajach architektury drogowej opowiadamy również w serwisie Gazeta.pl.
Drzewa są ładne, dają cień, a do tego produkują tlen. Czemu zatem są przez kierowców nazywane słupami śmierci? Gdy są gęsto usadzone przy krawędzi jezdni, a do tego na drodze pojawi się sytuacja kryzysowa, kierujący będzie miał dwa wyjścia. Zderzenie czołowe z innym pojazdem lub zderzenie z drewnianym słupem. Przez drzewa nie będzie się mógł ratować np. ucieczką na przydrożne pole.
Oczywiście można mówić w tym przypadku o brawurze, łamaniu przepisów czy tym, że to samochód uderza w drzewo, a nie drzewo w samochód. Tyle że pomimo tych wszystkich faktów warto pamiętać o jednym. Cały czas mówimy o życiu ludzkim. Drzewa stanowią zatem taką samą przeszkodę podczas jego ratowania, jak chociażby zbyt szybka jazda w mieście. To raz. Dwa - drzewa nie są niebezpieczeństwem pozornym. Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego wyliczyła bowiem, że na 100 wypadków, w których pojazd uderza w drzewo, giną aż 23 osoby! To tragicznie wysoki wskaźnik.
No dobrze, ale skąd tak właściwie drzewa wzięły się przy drogach? Aby zrozumieć genezę tego zjawiska, trzeba się cofnąć w czasie o minimum 70-80 lat. Drzewa były sadzone przy drogach w czasach, w których samochodów prawie nie było. Ludzie podróżowali wozami konnymi, a liściaste korony drzew chroniły woźniców przed letnim słońcem. Później sytuację postanowiły wykorzystać władze ludowe. W PRL-u drzewa przy drogach chroniły niskiej jakości asfalt przed nagrzewaniem się i "spływaniem" do rowów. Poza tym stanowiły barierę chroniącą przed nawiewaniem zimą śniegu.
Problem z drzewami przy drogach to problem, który został odkryty tak naprawdę dopiero gdzieś w latach 90. XX wieku. To wtedy motoryzacja przeżywała prawdziwy boom. To wtedy też liczba pojazdów na drogach rosła lawinowo. I warto też dodać, że nie mówimy tu o powolnych fiatach 126 czy 125. Do Polski trafiały bowiem coraz częściej zachodnie produkty motoryzacyjne. A te miały zdecydowanie wyższą moc niż 25 koni mechanicznych oferowanych przez malucha...
No dobrze, ale co tak właściwie zrobić z drzewami przy drogach? Po pierwsze nie należy ich sadzić. Dokładnie tak właśnie robi się przy dopiero budowanych lub modernizowanych odcinkach. Nawet jeżeli prowadzone są nasadzenia, to w dużej odległości od krawędzi jezdni i rowów. To daje kierowcy pole do popisu w razie konieczności wykonywania manewrów unikających (lepiej uszkodzić auto po wjechaniu w pole niż przeciąć je na pół po uderzeniu w drzewo).
Po drugie - najlepiej byłoby tak naprawdę oczyścić drogi z drzew. Tak, wycinka z pewnością spotka się z oporem środowisk ekologicznych. Będą one powtarzać tezy mówiące o tonach tlenu produkowanych przez drzewa. I choć nie da się z nimi nie zgodzić, warto zadać proste pytanie. Czy w zamian za pozostawienie drzew przy drogach środowiska te wezmą na siebie odpowiedzialność za śmierci tysięcy kierowców i pasażerów? Oczywiście kontrargumentem będzie brawura. Tyle że kontrargumentem demagogicznym. Bo w drzewa uderzają nie tylko kierujący łamiący przepisy. W drzewa uderzają też ci, który musieli uciekać z drogi, bo przepisy złamał ktoś inny...