Ceny paliw są wyjątkowo wysokie nie tylko w Polsce, ale i w USA. W przeliczeniu za litr najtańszej benzyny trzeba dziś tam dać przeciętnie 1,37 dolara, czyli nieco ponad 6 zł. Ceny jednak dość często się zmieniają, a na dodatek mogą się od siebie mocno również w zależności od stanu.
Takiej "promocji" na stacjach paliw nie było jednak w Kalifornii od lat 70. Jak donoszą amerykańskie media, stacja paliw Shell w Rancho Cordova (obok Sacramento, stolicy stanu) sprzedawała w poniedziałek benzynę po 69 centów za galon (ok. 3,79 litra). To mniej więcej 80 groszy za litr paliwa. Pełne tankowanie samochodu z 70-litrowym zbiornikiem paliwa w tej cenie kosztowało zaledwie... 56 zł. I mowa tu nie o podstawowej odmianie benzyny, ale jej najlepszej (oznaczanej w USA jako premium) wersji.
Nic dziwnego, że kolejni kierowcy przyjeżdżający na stację początkowo nie mogli uwierzyć, że cena jest prawdziwa. Gdy jednak udawało im się kupić paliwo, płacąc za nie kilkakrotnie mniej niż zwykle, dzwonili do rodziny i znajomych namawiając ich do zatankowania auta. Wieść szybko się rozniosła, a część osób przywoziła swoimi pick-upami wielkie zbiorniki, które tankowano do pełna benzyną. Gdy do sprawy dotarły media, o stacji z Rancho Cordova dowiedział się cały kraj.
Problem w tym, że Shell lub właściciele stacji wcale nie zorganizował jakiejś niespotykanej dotąd promocji. Zaskakująco niska cena wynikała z fatalnej w skutkach pomyłki Johna Szczeciny, kierownika stacji, który zmieniając cenę na nową wpisał 0,69 zamiast 6,99 dolara (ponad 31 zł, ale oczywiście za galon). Tyle właśnie miała kosztować najdroższa odmiana benzyny na tej stacji.
W USA płatności za paliwo dokonuje się (na zasadzie przedpłaty) najczęściej samodzielnie przy dystrybutorze, dlatego pomyłkę pracownicy stacji wychwycili i naprawili dopiero po trzech godzinach. W tym czasie przez stację przewinęły się setki szczęśliwych kierowców, którzy wygenerowali ok. 20 tys. dolarów straty. Następnego dnia pracownik, który błędnie wpisał cenę paliwa został zwolniony.
Szczecina przyznał się do błędu i zapowiedział w mediach, że odda pracodawcom utracone pieniądze, a jego siostra zorganizowała zbiórkę w internecie. Amerykanie szybko podchwycili pomysł i zaczęli wpłacać setki dolarów. Jak podała stacja CBS Sacramento, jeden ze szczęśliwych klientów stacji, gdy dowiedział się o zwolnieniu pracownika, sam wpłacił na ten cel 160 dolarów.
Do piątku uzbierano 20,5 tys. dolarów od prawie tysiąca osób, co z nawiązką wystarczy na pokrycie długu. Trudno jednak powiedzieć, jak do oferty spłaty długu odniosą się właściciele stacji. Szczecina twierdzi, że dzwonił do swoich szefów, aby zapowiedzieć przekazanie czeku, ale ci konsekwentnie nie odbierają od niego telefonów.